🚨 Zamówienie dla Trumpa pod choinkę.
Takim specyficznym memem podzielił się syn prezydenta-elekta, Eric Trump. Oczywiście chodzi o ekspansjonistyczne zapędy ogłoszone przez jego ojca wobec Kanady, Grenlandii i Panamy.
Żarty żartami, choć w wydaniu klanu Trumpów bywają one mało przyjemne dla świata zewnętrznego, a już na pewno nie mają nic wspólnego z dyplomacją. Za każdą z zapowiedzi prezydenta-elekta kryją się jednak określone interesy, a może nawet kalkulacje polityczne.
W Kanadzie w tym roku odbędą się wybory parlamentarne. Prawdopodobnie dojdzie do nich w październiku, więc zostało jeszcze sporo czasu. Już dziś można jednak bez większego ryzyka obstawiać, że Partia Liberalna obecnego premiera Justina Trudeau poniesie w nich sromotną porażkę. Do władzy dojdzie zapewne Partia Konserwatywna, na której czele stoi obecnie Pierre Poilievre. Liberałowie są politycznie, kulturowo i mentalnie zbliżeni do amerykańskich Demokratów. Poilievre i jego ugrupowaniu bliżsi zdecydowanie są Republikanie. Kanadyjscy konserwatyści to przede wszystkim zwolennicy umiarkowania w kwestiach obyczajowych, a także liberalizacji gospodarczej i deregulacji utrzymanej w duchu libertariańskim. Trump właśnie na nich stawia, swoimi wypowiedziami ośmieszając Trudeau.
Ewentualne zwycięstwo konserwatystów to zbliżenie Ottawy z Waszyngtonem. Oczywiście, takie zbliżenie to nie żadna integracja, ale w przyszłości nie sposób wykluczyć dążenia i do takiego scenariusza, choć to odległa perspektywa.
Propozycje przejęcia przez USA Grenlandii to nic innego jak zapowiedź włączenia się Amerykanów do rywalizacji o Arktykę, która wydaje się już dziś nieunikniona. Wezmą w niej udział dwa mocarstwa – Rosja i Stany Zjednoczone. Poza nimi pojawi się też jeden gracz pośredni pod postacią Chin, którym zależy na funkcjonowaniu północnego szlaku morskiego przez Ocean Arktyczny. Do tego swoją rolę będą próbowały odgrywać również kraje skandynawskie, jednak ich znaczenie w porównaniu z największymi graczami będzie raczej niewielkie. Grenlandia i Dania będą bezwzględnie naciskane przez Waszyngton. Nie chodzi to o przekazanie wyspy Amerykanom, ale o uzyskanie przez nich na niej określonych koncesji.
Wreszcie Panama. Zapowiedzi Trumpa to przygotowanie retoryczne do realizacji jednej z obietnic, jakie złożył części grup interesów, które wsparły go w kampanii wyborczej, a jednocześnie jednego z istotnych punktów programowych Republikanów: konfrontacji z Chinami. Nie chodzi wyłącznie o Kanał Panamski, lecz szerzej – o ekspansję inwestycyjną i ekonomiczną Państwa Środka w Ameryce Łacińskiej, czyli w regionie, który USA uznają za swoją wyłączną strefę wpływów.
Na razie to tylko retoryka. Zobaczymy wkrótce jak nowa administracja przystąpi do realizacji tych trzech celów w praktyce.
#Trump #Kanada #Grenlandia #Panama #USA
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅
Takim specyficznym memem podzielił się syn prezydenta-elekta, Eric Trump. Oczywiście chodzi o ekspansjonistyczne zapędy ogłoszone przez jego ojca wobec Kanady, Grenlandii i Panamy.
Żarty żartami, choć w wydaniu klanu Trumpów bywają one mało przyjemne dla świata zewnętrznego, a już na pewno nie mają nic wspólnego z dyplomacją. Za każdą z zapowiedzi prezydenta-elekta kryją się jednak określone interesy, a może nawet kalkulacje polityczne.
W Kanadzie w tym roku odbędą się wybory parlamentarne. Prawdopodobnie dojdzie do nich w październiku, więc zostało jeszcze sporo czasu. Już dziś można jednak bez większego ryzyka obstawiać, że Partia Liberalna obecnego premiera Justina Trudeau poniesie w nich sromotną porażkę. Do władzy dojdzie zapewne Partia Konserwatywna, na której czele stoi obecnie Pierre Poilievre. Liberałowie są politycznie, kulturowo i mentalnie zbliżeni do amerykańskich Demokratów. Poilievre i jego ugrupowaniu bliżsi zdecydowanie są Republikanie. Kanadyjscy konserwatyści to przede wszystkim zwolennicy umiarkowania w kwestiach obyczajowych, a także liberalizacji gospodarczej i deregulacji utrzymanej w duchu libertariańskim. Trump właśnie na nich stawia, swoimi wypowiedziami ośmieszając Trudeau.
Ewentualne zwycięstwo konserwatystów to zbliżenie Ottawy z Waszyngtonem. Oczywiście, takie zbliżenie to nie żadna integracja, ale w przyszłości nie sposób wykluczyć dążenia i do takiego scenariusza, choć to odległa perspektywa.
Propozycje przejęcia przez USA Grenlandii to nic innego jak zapowiedź włączenia się Amerykanów do rywalizacji o Arktykę, która wydaje się już dziś nieunikniona. Wezmą w niej udział dwa mocarstwa – Rosja i Stany Zjednoczone. Poza nimi pojawi się też jeden gracz pośredni pod postacią Chin, którym zależy na funkcjonowaniu północnego szlaku morskiego przez Ocean Arktyczny. Do tego swoją rolę będą próbowały odgrywać również kraje skandynawskie, jednak ich znaczenie w porównaniu z największymi graczami będzie raczej niewielkie. Grenlandia i Dania będą bezwzględnie naciskane przez Waszyngton. Nie chodzi to o przekazanie wyspy Amerykanom, ale o uzyskanie przez nich na niej określonych koncesji.
Wreszcie Panama. Zapowiedzi Trumpa to przygotowanie retoryczne do realizacji jednej z obietnic, jakie złożył części grup interesów, które wsparły go w kampanii wyborczej, a jednocześnie jednego z istotnych punktów programowych Republikanów: konfrontacji z Chinami. Nie chodzi wyłącznie o Kanał Panamski, lecz szerzej – o ekspansję inwestycyjną i ekonomiczną Państwa Środka w Ameryce Łacińskiej, czyli w regionie, który USA uznają za swoją wyłączną strefę wpływów.
Na razie to tylko retoryka. Zobaczymy wkrótce jak nowa administracja przystąpi do realizacji tych trzech celów w praktyce.
#Trump #Kanada #Grenlandia #Panama #USA
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅