🚨Rezultat wyborów na Białorusi jest oczywisty.
Wygra w nich Aleksandr Łukaszenko. Nie oznacza to, że równie jednoznaczna i prosta jest odpowiedź na pytanie o to, co dalej nastąpić może w stosunkach polsko-białoruskich.
Potencjał ingerencji polskiej w Mińsku jest znacznie mniejszy niż przed pięcioma laty. Nie oznacza to jednak, że nie istnieje on wcale. Wprawdzie zniknął już niemalże projekt medialny najbardziej szkodliwy w naszych relacjach, czyli Biełsat. Agnieszka Romaszewska, która za nim stała, po pierwsze straciła posadę, a po drugie nie odgrywa już roli najważniejszego centrum decyzyjnego w sprawach białoruskich. Obecnemu rządowi udało się jej pozbyć nie dlatego, że jego pozycja jest tak mocna, lecz po prostu wskutek zmiany priorytetów i obszarów zainteresowań Zachodu, dla którego organizowanie kolejnego „majdanu” w Mińsku przestaje mieć po doświadczeniach z 2020 roku większy sens. Nikt nie chce już wyrzucać kolejnych sponsorskich kwot w błoto. Podejście do Białorusi może się zmienić w kierunku potencjalnych poszukiwań kogoś wewnątrz systemu, kto chciałby dokonać przewrotu pałacowego. Kandydatów jednak brak, a służby białoruskie działają zdecydowanie skuteczniej od swoich odpowiedników w innych krajach postradzieckich.
Białoruś ma zatem szanse na względnie spokojny okres wyborczy i powyborczy. Nie ma natomiast szans na normalizację naszych stosunków ze wschodnim sąsiadem. W polskiej polityce zagranicznej wciąż dominują neoprometeiści na czele z Pawłem Kowalem, który niedawno spotkał się jako szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych z Pawłem Łatuszką, obecne jedną z dwóch najważniejszych twarzy emigracyjnej opozycji białoruskiej.
Wrogie gesty Warszawy będą wystarczającym powodem dla Mińska, by odpowiadać na nie w odpowiedni sposób. Być może na Białorusi znajdą się kolejni emigranci polityczni proszący o azyl. Możliwe też, że dochodzić będzie do okresowych zaostrzeń sytuacji i napięć na naszej granicy.
Tymczasem polska klasa polityczna pozbawiona jest elementarnego rozeznania w sprawach białoruskich, bo istniejące ośrodki analityczne zajmują się realizowaną na polityczne zlecenie propagandą, zamiast dostarczać rządzącym rzetelnych analiz. Prym wiedzie tu Ośrodek Studiów Wschodnich, który właściwie ogranicza swoją działalność do zwykłej publicystyki i najwyraźniej nie zauważa istotnych zjawisk na współczesnej Białorusi, z którą zresztą programowo i świadomie nie współpracuje.
W warunkach panowania kompletnej ignorancji trudno o racjonalne decyzje w polityce Warszawy wobec Białorusi. Nie ma też sensu oczekiwanie na to, że w obecnej koalicji rządowej pojawi się ktoś będący w stanie doprowadzić do jakiegoś nowego otwarcia w stosunkach polsko-białoruskich. W efekcie stan zamrożenia trwać będzie nadal, przerywany dodatkowo erupcjami wrogości w retoryce obu stron.
#Białoruś #Biełsat #wybory #Łukaszenko #Kowal
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅
Wygra w nich Aleksandr Łukaszenko. Nie oznacza to, że równie jednoznaczna i prosta jest odpowiedź na pytanie o to, co dalej nastąpić może w stosunkach polsko-białoruskich.
Potencjał ingerencji polskiej w Mińsku jest znacznie mniejszy niż przed pięcioma laty. Nie oznacza to jednak, że nie istnieje on wcale. Wprawdzie zniknął już niemalże projekt medialny najbardziej szkodliwy w naszych relacjach, czyli Biełsat. Agnieszka Romaszewska, która za nim stała, po pierwsze straciła posadę, a po drugie nie odgrywa już roli najważniejszego centrum decyzyjnego w sprawach białoruskich. Obecnemu rządowi udało się jej pozbyć nie dlatego, że jego pozycja jest tak mocna, lecz po prostu wskutek zmiany priorytetów i obszarów zainteresowań Zachodu, dla którego organizowanie kolejnego „majdanu” w Mińsku przestaje mieć po doświadczeniach z 2020 roku większy sens. Nikt nie chce już wyrzucać kolejnych sponsorskich kwot w błoto. Podejście do Białorusi może się zmienić w kierunku potencjalnych poszukiwań kogoś wewnątrz systemu, kto chciałby dokonać przewrotu pałacowego. Kandydatów jednak brak, a służby białoruskie działają zdecydowanie skuteczniej od swoich odpowiedników w innych krajach postradzieckich.
Białoruś ma zatem szanse na względnie spokojny okres wyborczy i powyborczy. Nie ma natomiast szans na normalizację naszych stosunków ze wschodnim sąsiadem. W polskiej polityce zagranicznej wciąż dominują neoprometeiści na czele z Pawłem Kowalem, który niedawno spotkał się jako szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych z Pawłem Łatuszką, obecne jedną z dwóch najważniejszych twarzy emigracyjnej opozycji białoruskiej.
Wrogie gesty Warszawy będą wystarczającym powodem dla Mińska, by odpowiadać na nie w odpowiedni sposób. Być może na Białorusi znajdą się kolejni emigranci polityczni proszący o azyl. Możliwe też, że dochodzić będzie do okresowych zaostrzeń sytuacji i napięć na naszej granicy.
Tymczasem polska klasa polityczna pozbawiona jest elementarnego rozeznania w sprawach białoruskich, bo istniejące ośrodki analityczne zajmują się realizowaną na polityczne zlecenie propagandą, zamiast dostarczać rządzącym rzetelnych analiz. Prym wiedzie tu Ośrodek Studiów Wschodnich, który właściwie ogranicza swoją działalność do zwykłej publicystyki i najwyraźniej nie zauważa istotnych zjawisk na współczesnej Białorusi, z którą zresztą programowo i świadomie nie współpracuje.
W warunkach panowania kompletnej ignorancji trudno o racjonalne decyzje w polityce Warszawy wobec Białorusi. Nie ma też sensu oczekiwanie na to, że w obecnej koalicji rządowej pojawi się ktoś będący w stanie doprowadzić do jakiegoś nowego otwarcia w stosunkach polsko-białoruskich. W efekcie stan zamrożenia trwać będzie nadal, przerywany dodatkowo erupcjami wrogości w retoryce obu stron.
#Białoruś #Biełsat #wybory #Łukaszenko #Kowal
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅