🚨Czy jest szansa na zakończenie wojny w 2025 roku?
Zapewne, niestety, nie. Przynajmniej na razie na to nie wygląda.
Mamy z jednej strony wyczerpanie zasobów jednej ze stron, czyli Zachodu stojącego za Ukrainą. Nowy rok będzie zatem obfitował w próby przerzucania się ciężarem utrzymania Kijowa. Konflikty na tym tle, głownie między USA a Europą, doprowadzić mogą do decyzji o tymczasowym wstrzymaniu ognia i jakimś zawieszeniu broni.
Stefan Wolff, profesor Uniwersytetu w Birmingham, zajmujący się bezpieczeństwem międzynarodowym, twierdzi, że cała ta sytuacja „postawi Ukrainę w obliczu presji dyplomatycznej ze strony nadchodzącej administracji Trumpa, by zawrzeć porozumienie i pod naciskiem militarnym Rosji zaakceptować utratę 20% swojego terytorium, które zostało zaanektowane nielegalnie przez Rosję po 2014 roku. Pojawi się również presja polityczna ze strony europejskich sojuszników Ukrainy, by kontynuowała ona walkę, której sama Europa desperacko chce uniknąć”. Wolff wpisuje się tym samym w argumentację wygodną dla Waszyngtonu, bo argumentującą kolejne wydatki Unii Europejskiej na militaryzację i zastąpienie tym samym podatników amerykańskich podatnikami europejskimi w wojnie, do której wybuchu doprowadzili Anglosasi.
Ten rok będzie zatem pełen rozmaitych zwrotów akcji. Po raz pierwszy od dawna coś będzie zależało od samej Europy. To ona zrezygnować może z wiary w mit rosyjskiego zagrożenia i odpowiedzieć Waszyngtonowi, że nie zamierza wypijać piwa, które naważyli Amerykanie. Aby tak się stało, musiałby jednak dojść prawdopodobnie do wymiany klasy politycznej w całym szeregu najważniejszych krajów europejskich, na czele z Niemcami. Nic na to nie wskazuje, choć sukcesy nastawionej pragmatycznie opozycji mogą stanowić jakąś formę nacisku na rządy.
Jeśli zatem obstawiać jakiś najbardziej realistyczny scenariusz, to moglibyśmy założyć, że w 2025 roku dojdzie do próby zawieszenia broni. Na ile się ona powiedzie, zależeć będzie głównie od Rosji. Jeśli zgodzi się ona na chwilowe zamrożenie konfliktu, będziemy mieli kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat forsownej militaryzacji Kijowa i całej Europy Wschodniej w ramach przygotowań do znacznie poważniejszego konfliktu. Jeśli Moskwa się nie zgodzi – istnieje szansa, że w 2025 roku bliscy będziemy zakończenia wojny na Ukrainie kapitulacją Kijowa, po której może nastąpić konferencja pokojowa mająca za zadanie zbudowanie trwałych podstaw nowej architektury bezpieczeństwa na naszym kontynencie.
Konflikt ukraiński nie zostanie uregulowany dopóki nie usunie się jego pierwotnych przyczyn. A te z kolei wykraczają daleko poza samą Ukrainę czy nawet nasz region Europy i mają charakter globalny. Po prostu na zmianę porządkowi jałtańsko-poczdamskiemu, który i tak utrzymał się nadspodziewanie długo, musi przyjść jakiś nowy kształt ładu międzynarodowego.
#wojna #Ukraina #USA #Rosja #Europa
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅
Zapewne, niestety, nie. Przynajmniej na razie na to nie wygląda.
Mamy z jednej strony wyczerpanie zasobów jednej ze stron, czyli Zachodu stojącego za Ukrainą. Nowy rok będzie zatem obfitował w próby przerzucania się ciężarem utrzymania Kijowa. Konflikty na tym tle, głownie między USA a Europą, doprowadzić mogą do decyzji o tymczasowym wstrzymaniu ognia i jakimś zawieszeniu broni.
Stefan Wolff, profesor Uniwersytetu w Birmingham, zajmujący się bezpieczeństwem międzynarodowym, twierdzi, że cała ta sytuacja „postawi Ukrainę w obliczu presji dyplomatycznej ze strony nadchodzącej administracji Trumpa, by zawrzeć porozumienie i pod naciskiem militarnym Rosji zaakceptować utratę 20% swojego terytorium, które zostało zaanektowane nielegalnie przez Rosję po 2014 roku. Pojawi się również presja polityczna ze strony europejskich sojuszników Ukrainy, by kontynuowała ona walkę, której sama Europa desperacko chce uniknąć”. Wolff wpisuje się tym samym w argumentację wygodną dla Waszyngtonu, bo argumentującą kolejne wydatki Unii Europejskiej na militaryzację i zastąpienie tym samym podatników amerykańskich podatnikami europejskimi w wojnie, do której wybuchu doprowadzili Anglosasi.
Ten rok będzie zatem pełen rozmaitych zwrotów akcji. Po raz pierwszy od dawna coś będzie zależało od samej Europy. To ona zrezygnować może z wiary w mit rosyjskiego zagrożenia i odpowiedzieć Waszyngtonowi, że nie zamierza wypijać piwa, które naważyli Amerykanie. Aby tak się stało, musiałby jednak dojść prawdopodobnie do wymiany klasy politycznej w całym szeregu najważniejszych krajów europejskich, na czele z Niemcami. Nic na to nie wskazuje, choć sukcesy nastawionej pragmatycznie opozycji mogą stanowić jakąś formę nacisku na rządy.
Jeśli zatem obstawiać jakiś najbardziej realistyczny scenariusz, to moglibyśmy założyć, że w 2025 roku dojdzie do próby zawieszenia broni. Na ile się ona powiedzie, zależeć będzie głównie od Rosji. Jeśli zgodzi się ona na chwilowe zamrożenie konfliktu, będziemy mieli kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat forsownej militaryzacji Kijowa i całej Europy Wschodniej w ramach przygotowań do znacznie poważniejszego konfliktu. Jeśli Moskwa się nie zgodzi – istnieje szansa, że w 2025 roku bliscy będziemy zakończenia wojny na Ukrainie kapitulacją Kijowa, po której może nastąpić konferencja pokojowa mająca za zadanie zbudowanie trwałych podstaw nowej architektury bezpieczeństwa na naszym kontynencie.
Konflikt ukraiński nie zostanie uregulowany dopóki nie usunie się jego pierwotnych przyczyn. A te z kolei wykraczają daleko poza samą Ukrainę czy nawet nasz region Europy i mają charakter globalny. Po prostu na zmianę porządkowi jałtańsko-poczdamskiemu, który i tak utrzymał się nadspodziewanie długo, musi przyjść jakiś nowy kształt ładu międzynarodowego.
#wojna #Ukraina #USA #Rosja #Europa
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅