🚨Ile trumpizmu będzie w Trumpie i jego administracji?
To jedno z najważniejszych pytań w tym roku. Odpowiedzi na nie nie można właściwie udzielić przed upływem choćby kilku miesięcy od objęcia urzędu przez Donalda Trumpa i jego ludzi.
Właśnie – ludzi. To dobór kadr będzie częścią odpowiedzi na to pytanie. Dotyczy ono kwestii kluczowej. Wokół kandydatury prezydenta – elekta zebrało się grono polityków i osób publicznych reprezentujących środowiska spoza głównego nurtu amerykańskiej polityki, a nawet takich, którzy szli przez lata pod prąd temu nurtowi. Wystarczy choćby wspomnieć Roberta Kennedy’ego Jr, czy w pewnym stopniu również Elona Muska (choć ten mógł sobie na pozwolić z zupełnie innych względów).
Trump przeprosił się też z tzw. alternatywną prawicą, którą podczas swojej pierwszej kadencji po początkowym flircie odsunął od Białego Domu, by zatrudnić tam ludzi systemu, lub – jak kto woli – deep state.
Prezydenturę Trumpa pod tym kątem oceniać pewnie będziemy w dwóch wymiarach. Pierwszy nazwać możemy cywilizacyjnym. Tutaj pojawiają się nadzieje na odrzucenie przez niego forsowanej przez Demokratów poprawności politycznej, genderyzmu, LGBT itd. Trump jawi się jako uosobienie tradycyjnego amerykańskiego liberalnego konserwatyzmu, o którym już dawno wielu zapomniało. Globalizm polityki administracji Joe Bidena sprawił, że nawet zwykła rezygnacja z promowania określonych „wartości” w samych USA i poza ich granicami tchnąć może w niektórych ogromną nadzieję. To nadziej na powrót starej, dobrej Ameryki, tej znanej z westernów i opowieści o amerykańskim marzeniu. Takie Stany Zjednoczone opierałyby się w dalszym ciągu na wartościach indywidualistycznych, ale robiłyby to w sposób nieinwazyjny, zachowując swój własny światopogląd dla siebie i nie narzucając go innym.
Druga płaszczyzna to geopolityka. Czy Trump będzie twardym egzekutorem amerykańskich interesów na arenie międzynarodowej, rozumianych zgodnie z założeniami paradygmatu realistycznego w stosunkach międzynarodowych? Wiele wskazuje na to, że tak. USA w takim wydaniu będą szły na konfrontację z całym szeregiem krajów, pozbawione będą sentymentów wobec sojuszników i gotowe będą do sytuacyjnej zmiany swych partnerów. Ideologia liberalna ustąpi w takim scenariuszu twardej grze o własne interesy, również te mocarstwowe.
O obu czynnikach rozmawiali niedawno w bardzo ciekawej dyskusji amerykański prof. John Mearsheimer i rosyjski myśliciel Aleksandr Dugin. Okazuje się, że Amerykanin jest bardziej sceptyczny od Rosjanina. Twierdzi, że należy się raczej spodziewać powtórki z rozrywki, czyli powrotu do władzy globalistycznych neokonserwatystów, którzy przejmą prędzej czy później administrację Trumpa. Rosjanin zaś uznaje, że druga kadencja Donalda Trumpa to szansa nie tylko dla Ameryki, ale dla całego, kształtującego się na naszych oczach świata wielobiegunowego.
Kto z nich ma rację? A może obaj?
#Trump #trumpizm #USA #Mearsheimer #Dugin
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅
To jedno z najważniejszych pytań w tym roku. Odpowiedzi na nie nie można właściwie udzielić przed upływem choćby kilku miesięcy od objęcia urzędu przez Donalda Trumpa i jego ludzi.
Właśnie – ludzi. To dobór kadr będzie częścią odpowiedzi na to pytanie. Dotyczy ono kwestii kluczowej. Wokół kandydatury prezydenta – elekta zebrało się grono polityków i osób publicznych reprezentujących środowiska spoza głównego nurtu amerykańskiej polityki, a nawet takich, którzy szli przez lata pod prąd temu nurtowi. Wystarczy choćby wspomnieć Roberta Kennedy’ego Jr, czy w pewnym stopniu również Elona Muska (choć ten mógł sobie na pozwolić z zupełnie innych względów).
Trump przeprosił się też z tzw. alternatywną prawicą, którą podczas swojej pierwszej kadencji po początkowym flircie odsunął od Białego Domu, by zatrudnić tam ludzi systemu, lub – jak kto woli – deep state.
Prezydenturę Trumpa pod tym kątem oceniać pewnie będziemy w dwóch wymiarach. Pierwszy nazwać możemy cywilizacyjnym. Tutaj pojawiają się nadzieje na odrzucenie przez niego forsowanej przez Demokratów poprawności politycznej, genderyzmu, LGBT itd. Trump jawi się jako uosobienie tradycyjnego amerykańskiego liberalnego konserwatyzmu, o którym już dawno wielu zapomniało. Globalizm polityki administracji Joe Bidena sprawił, że nawet zwykła rezygnacja z promowania określonych „wartości” w samych USA i poza ich granicami tchnąć może w niektórych ogromną nadzieję. To nadziej na powrót starej, dobrej Ameryki, tej znanej z westernów i opowieści o amerykańskim marzeniu. Takie Stany Zjednoczone opierałyby się w dalszym ciągu na wartościach indywidualistycznych, ale robiłyby to w sposób nieinwazyjny, zachowując swój własny światopogląd dla siebie i nie narzucając go innym.
Druga płaszczyzna to geopolityka. Czy Trump będzie twardym egzekutorem amerykańskich interesów na arenie międzynarodowej, rozumianych zgodnie z założeniami paradygmatu realistycznego w stosunkach międzynarodowych? Wiele wskazuje na to, że tak. USA w takim wydaniu będą szły na konfrontację z całym szeregiem krajów, pozbawione będą sentymentów wobec sojuszników i gotowe będą do sytuacyjnej zmiany swych partnerów. Ideologia liberalna ustąpi w takim scenariuszu twardej grze o własne interesy, również te mocarstwowe.
O obu czynnikach rozmawiali niedawno w bardzo ciekawej dyskusji amerykański prof. John Mearsheimer i rosyjski myśliciel Aleksandr Dugin. Okazuje się, że Amerykanin jest bardziej sceptyczny od Rosjanina. Twierdzi, że należy się raczej spodziewać powtórki z rozrywki, czyli powrotu do władzy globalistycznych neokonserwatystów, którzy przejmą prędzej czy później administrację Trumpa. Rosjanin zaś uznaje, że druga kadencja Donalda Trumpa to szansa nie tylko dla Ameryki, ale dla całego, kształtującego się na naszych oczach świata wielobiegunowego.
Kto z nich ma rację? A może obaj?
#Trump #trumpizm #USA #Mearsheimer #Dugin
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅