Bieg myśli


Гео и язык канала: Польша, Польский
Категория: Новости и СМИ


Krytycznie myślimy i zachęcamy do tego innych. Analizy, polemiki i dyskusje o tym, co najważniejsze.

Связанные каналы

Гео и язык канала
Польша, Польский
Категория
Новости и СМИ
Статистика
Фильтр публикаций


🚨 Kandydatka na komisarza ds. rozszerzenia UE znalazła się w ogniu krytyki za niedostateczny entuzjazm dla akcesji Ukrainy.

Pojawiła się cała seria dyskredytujących publikacji na temat Marty Kos, która w nowym składzie Komisji Europejskiej ma odpowiadać za rozszerzenie UE. Urodzona w 1965 roku była ambasador Słowenii związana do niedawna z Ruchem Wolności słoweńskiego premiera Roberta Goloba miała wypowiadać się w zbyt umiarkowany sposób na temat Rosji i Ukrainy już po rozpoczęciu obecnej fazy wojny w 2022 roku.

Odkurzono zatem wypowiedzi Słowenki sprzed paru lat..
„Musimy być krytyczni wobec Rosji, lecz nie możemy przed nią zamykać naszych drzwi”

– mówiła w marcu 2022 roku dla portalu Zurnal24 polityk. Krytykowała także rząd słoweński, w opozycji do którego była jej partia:
„Słowenia zawsze miała dobre stosunki z Rosją, lecz rząd Janeza Janšy odwrócił się od niej na rzecz USA”.


Kos reprezentuje ugrupowanie, które wchodzi w Parlamencie Europejskim w skład frakcji Renew zdominowanej przez Emmanuela Macrona. Nie przeszkadza jej to w wygłaszaniu poglądów mniej entuzjastycznych wobec Kijowa niż robi to zachodnioeuropejski establishment.

Kandydatura Kos może jeszcze zostać odrzucona w głosowaniu przez PE. Zapewne dlatego zorganizowano przeciwko niej kampanię medialną, zarzucając jej – a jakże! – również współpracę z jugosłowiańską policją polityczną w młodości. Zapewne w kolejnych tygodniach tego rodzaju publikacji będzie pojawiać się więcej.

Tymczasem dla Polski kandydatura Marty Kos jest bardzo korzystna. Przypomnijmy, że polscy politycy deklarują, że w pierwszym półroczu 2025 roku, gdy nasz kraj obejmie przewodnictwo w UE, zintensyfikują negocjacje członkowskie z Kijowem. Brak powodzenia tych negocjacji jest oczywisty (Ukraina nie przystąpi najprawdopodobniej do UE wcale).

Trzeba będzie jednak obarczyć kogoś odpowiedzialnością za brak sukcesów negocjacyjnych. Warszawa będzie mogła wskazywać właśnie na nową komisarz ds. rozszerzenia jako hamulcową całego procesu.

#Kos #UE #Ukraina #rozszerzenie #Rosja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Francuscy prawnicy i ekonomiści: sankcje przeciwko Rosji są absurdalne.

Na łamach francuskiego dziennika
„Le Figaro” ukazała się obszerna analiza skutków kolejnych wprowadzanych przez Zachód pakietów sankcji gospodarczych i personalnych przeciwko Rosji i jej obywatelom. Jej autorzy (ekonomistka Michèle Sabban, ekspert ds. geopolitycznych Ghislain de Castelbajac oraz adwokaci Nathanaël Majster i David Nattaf wskazują, że sankcje te nie tylko nie przyniosły spodziewanych efektów (załamanie gospodarki rosyjskiej, przerwanie działań zbrojnych), lecz okazały się w pierwszej kolejności szkodliwe dla samej Europy.

„Od rozpoczęcia operacji wojskowej UE wyczerpała już wszystkie swoje możliwości represyjne w stosunku do Moskwy, poza bezpośrednim zaangażowaniem militarnym państw NATO, które wiązałoby się z ryzykiem zrealizowania najgorszego scenariusza. Niezależnie od czternastu ‘pakietów sankcji’ UE, gospodarka rosyjska jest w lepszej kondycji od europejskiej (co potwierdza MFW) i wykazuje wzrost na poziomie 3,2%”

– piszą.

Przypominają też ostatnie opracowania naukowe dotyczące skuteczności sankcji gospodarczych, a właściwie jej braku, cytując najnowszą pracę prof. Nicholasa Muldera z Uniwersytetu Cornell (książka The Economic Weapon. The Rise of Sanctions as a Tool of Modern War z 2022 roku). Mulder przeanalizował pod kątem wpływu gospodarczego i politycznego sankcje wprowadzane na świecie od czasów I wojny światowej. Doszedł do wniosku, że właściwie trudno wskazać przypadki, by wywarły one realny wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez poszczególne kraje.

Skutki ekonomiczne polityki sankcyjnej dla Europy są już dość oczywiste. Autorzy tekstu w „Le Figaro” wskazują jednak również na konsekwencje prawne, w szczególności psucie europejskiego systemu prawnego i podstawowych zasad państwa prawa. W ich ocenie wprowadzane przeciwko Rosji sankcje naruszają
„podstawowe zasady zachodniego systemu prawnego, szczególnie zasadę domniemania niewinności, prawo do sprawiedliwego sądu, obowiązek przedstawienia konkretnych dowodów winy oraz prawo własności”.

Pokazują na kilku przykładach, że sankcje UE obejmowały przedsiębiorców i obywateli rosyjskich, którym w żaden sposób nie udowodniono żadnych związków z wojną na Ukrainie, a nawet tym, którzy występowali z krytyką działań Moskwy wobec Kijowa.
„Wiele z dowodów zebranych przez UE nie było zbyt wiarygodne, bo opierały się na informacjach z blogów, mediów społecznościowych, Wikipedii, artykułów pseudonaukowych, a nawet pisanych na zamówienie płatnych materiałów i tekstów napisanych przez sztuczną inteligencję”

– przypominają.

Absurdalność sankcji zaczyna być coraz bardziej widoczna. Kłopot w tym, że liderzy państw zachodnich nie bardzo potrafią przyznać się do błędu i podjąć kroki w kierunku wycofania się z tej szkodliwej gospodarczo i prawnie polityki.

#sankcje #UE #Rosja #prawo #gospodarka

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Żona Sikorskiego chce zrobić porządek z premierem Węgier.

Małżonka Radosława Sikorskiego, Amerykanka Anne Applebaum, wystąpiła na konferencji w Sejmie współorganizowanej przez Zgromadzenie Parlamentarne NATO.

„Orbán stoi w rozkroku między UE a Rosją Putina. Blokował pomoc dla Ukrainy i jedność Europy. Trzeba się zastanowić, jak poradzić sobie w UE z osobami, które nie potrafią iść na kompromisy”

stwierdziła Applebaum.

Żona Sikorskiego promuje ostatnio swoją najnowszą książkę pt. Koncern Autokracja. Dyktatorzy, którzy chcą rządzić światem. Jej treść jest przeraźliwie sztampowa: mamy świat „dobra”, „wolny świat” (Zachód) walczący się światem „zła”, czyli tytułowym Koncernem Autokracja (w jego zarządzie mają zasiadać tradycyjnie określane przez amerykańskich globalistów i neokonserwatystów mianem „osi zła” – Chiny, Rosja i Iran). Czarno-biała wizja świata Applebaum jest dość archaiczna, nawet jak na standardy amerykańskiej debaty politycznej. Większość uczonych i ekspertów z USA już dawno stwierdziła, że świat nabiera charakteru wielobiegunowego i jest to proces nieodwracalny.

Tymczasem pod przykrywką walki z tytułową „autokracją” (tym razem sieciową i międzynarodową) Applebaum próbuje przekonywać swych czytelników, że hegemonia „dobrego” Zachodu wciąż jest możliwa, a wręcz należy o nią zabiegać.

Wypowiedź o węgierskim premierze to właśnie przejaw tego typu myślenia (i propagandy). Z Orbánem trzeba sobie „poradzić”, czyli w domyśle odsunąć go od władzy. Orbán „nie potrafi iść na kompromisy”. Applebaum albo nie rozumie otaczającej nas rzeczywistości, albo manipuluje. Premier Węgier próbuje właśnie iść na kompromis, pozostając w NATO i UE, ale jednocześnie zachowując relacje z innymi ośrodkami mocarstwowymi nowego, wielobiegunowego świata.

Problem z Applebaum to fakt, iż w powszechnej opinii kojarzona jest ona nie tylko prywatnie i rodzinnie z Radosławem Sikorskim. Jej kolejne wypowiedzi mogą zatem wpływać na postrzeganie polskiego ministra spraw zagranicznych, a tym samym całego naszego kraju. Nie sugerujemy ministrowi rozwodu, ale może przydałaby się nieco większa powściągliwość jego małżonki…

#Applebaum #Sikorski #USA #globalizm #Orban

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Zełeński chce załapać się do NATO przed końcem kadencji Bidena.

Tak twierdzi publicystka i komentatorka francuskiego dziennika „Le Monde” Sylvie Kauffmann. Podobno władze w Kijowie zdają sobie sprawę, że po ewentualnej wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich szanse Ukrainy na wejście do Sojuszu Północnoatlantyckiego będą właściwie zerowe.

Zdaniem Kauffmann, na ten właśnie temat Zełeński zamierza rozmawiać z Bidenem i jego administracją podczas swojej najbliższej wizyty w USA. Ma opierać się na deklaracjach Jake’a Sullivana, doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego, który stwierdził, że ekipa Bidena zrobi wszystko co tylko możliwe dla Kijowa w ciągu ostatnich czterech miesięcy swojej kadencji. Lobbing w sprawie negocjacji akcesyjnych Ukrainy do NATO prowadzi też intensywnie minister spraw zagranicznych Litwy, Gabrielus Landsbergis. Powiedział on ostatnio w Kijowie, że jedyną gwarancją bezpieczeństwa dla Kijowa byłoby objęcie go art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Wśród innych krajów członkowskich NATO szczególnego entuzjazmu wobec takich pomysłów raczej jednak nie widać.

Według Kauffmann, wszystkie ostatnie ruchy Kijowa, w tym desperacka ofensywa w przygranicznych rejonach rosyjskiego obwodu kurskiego, skierowane są właśnie na pokazanie determinacji strony ukraińskiej w dążeniu do struktur zachodnich. Ekipa Zełeńskiego próbuje w ten sposób udowodnić, że ma jeszcze potencjał nie tylko defensywny, ale i ofensywny. To miałoby stanowić o jej wartości dla NATO.

O potencjale Ukrainy przekonuje też cytowany przez „Le Monde” były minister spraw zagranicznych, Paweł Klimkin. Wskazuje on, że Kijów jest w stanie uruchomić potencjał własnego przemysłu obronnego i tym samym poradzić sobie bez części dostaw broni z Zachodu. Warunek: finansowanie.
„Jeśli Unia Europejska przeznaczyłaby 20% z wyasygnowanych na Ukrainę środków na produkcję zbrojeniową na samej Ukrainie, to byłby to moment przełomowy”

– przekonuje były szef ukraińskiej dyplomacji.

Zejdźmy na ziemię. Przekazanie Ukrainie takich środków przy jej rozbuchanej korupcji oznaczałoby w praktyce wyrzucenie kolejnych miliardów euro w błoto. Żaden przemysł zbrojeniowy na terytorium ukraińskim nie ma racji bytu z uwagi na dominację Rosji w powietrzu – każde uruchomione na nowo zakłady byłyby zapewne błyskawicznie niszczone. I pewnie dlatego Ukraińcy nawet nie próbowaliby ich otwierać – najzwyczajniej w świecie rozkradliby kolejne środki otrzymane od naiwnej UE.

Co do perspektywy przystąpienia do NATO, przypomnijmy jedynie, że była to jedna z najważniejszych przyczyn wybuchu obecnego konfliktu. Dołączenie Ukrainy do sojuszu oznaczałoby więc gwarantowaną eskalację wojny w przyszłości, i to całkiem nieodległej. To tak jakby próbować gasić pożar miotaczem ognia.

#NATO #Ukraina #Biden #USA #militaryzacja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


Видео недоступно для предпросмотра
Смотреть в Telegram
🚨 Nie milkną komentarze po ostatnich doniesieniach o zachowaniu Zełeńskiego wobec Sikorskiego w Kijowie. Jesteśmy „frajerami”.

Artykuł Witolda Jurasza o zachowaniu Ukraińców wobec Polaków podczas ostatniego spotkania w Kijowie wywołał lawinę komentarzy. Na antenie kanału PCh24TV – Polonia Christiana rozmawiali o tym Łukasz Warzecha (tygodnik „Do Rzeczy”) oraz Rafał Woś (tygodnik „Solidarność”).

Ten pierwszy nie po raz pierwszy wskazywał, że źródłem bezczelnego zachowania strony ukraińskiej jest przede wszystkim postawa strony polskiej – naiwna i zakładająca bezwarunkowe poparcie dla Kijowa.
Jeżeli partner mówi: ‘oddam ci wszystko i nie musisz mi niczego oddawać w zamian, bo tak bardzo mi zależy, żeby ci się udało’, to w stosunkach między państwami druga strona mówi: ‘OK, OK, to ja biorę i nie kwituję’. I dokładnie tak wyglądają stosunki polsko-ukraińskie”

– stwierdził.

Warzecha podkreślił, że Radosław Sikorski ma całkiem spore doświadczenie w relacjach z ukraińską klasą polityczną i nie powinien być zaskoczony takim zachowaniem Zełeńskiego i jego ekipy.
„Mam wrażenie, że za kulisami pan minister Sikorski brzmi znacznie rozsądniej niż wtedy gdy się wypowiada publicznie”

– uznał dziennikarz i publicysta. Nie bez racji zauważył, że wypowiedzi publiczne Sikorskiego są skrajnie prokijowskie i sprzyjają eskalacji.

Gdy jednak zdarzy się, że poznajemy przecieki wypowiedzi kuluarowych szefa MSZ (słynne podsłuchy z restauracji „Sowa i Przyjaciele”, ostatnie nagranie rozmowy prankerów z ministrem czy wreszcie relacje innych polityków z niepublicznych rozmów z szefem polskiej dyplomacji), okazuje się, że mamy do czynienia z człowiekiem raczej dość racjonalnie oceniającym rzeczywistość, w tym u naszych wschodnich sąsiadów. Sikorski ma zatem dwie twarze i jego publiczny wizerunek nie powinien wprowadzać nas w błąd.

Rafał Woś skomentował słowa Warzechy:
„trzeba powiedzieć, że to stanowisko, w którym Łukasz był dość osamotniony, teraz staje się powoli nastawieniem większościowym w polskiej opinii publicznej”.

„Poprzedni rząd stanął w sytuacji egzystencjonalnego zagrożenia Ukrainy stanął pryncypialnie po jej stronie. Wynikało to z kalkulacji, że lepiej jest mieć Rosję 2 tysiące kilometrów od swoich granic niż przy swoich granicach. To różni Polskę od Niemiec (…). Ponieważ PiS reprezentował tę politykę, bronił jej długo, na dobre i złe (…) w naturalny sposób polityczni przeciwnicy PiS, w tym Platforma Obywatelska i minister Sikorski gdzieś tam swojej szansy politycznej szukają na to, żeby pokazać: ‘aha, zobaczcie, jakimi oni byli frajerami…’”

– dodał.

Zauważmy, że nie najlepiej u niego z geografią (Rosja 2 tys. kilometrów od polskich granic!). Stanowisko PiS podsumował jednak dość słusznie. To właśnie rząd Mateusza Morawieckiego prowadził obłędnie prokijowską politykę od samego początku obecnej fazy wojny. Od czasu do czasu wypowiadał się krytycznie pod adresem Kijowa, lecz działo się to jedynie wtedy, gdy kolejne grupy (transportowcy, rolnicy) protestowały na polsko-ukraińskiej granicy, a w perspektywie zbliżały się jakieś kolejne wybory.

#PiS #Sikorski #Ukraina #Warzecha

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨W stosunkach Warszawy z Kijowem nikt do tej pory nie zdefiniował w sposób jasny interesów.

Do takiego wniosku dochodzi publicysta i autor „Kultury Liberalnej”, Bartłomiej Kot. Wskazuje on, że zarówno strona polska, jak i ukraińska nie mają do tej pory jakiejś spójnej wizji tego, co można by osiągnąć we wspólnych relacjach.
Skupiają się raczej na zewnętrznej formie swoich sinusoidalnych stosunków (od entuzjazmu, przez kryzys, po kolejne załamanie).

„Jednym z największych problemów w relacjach polsko-ukraińskich jest nadmierny, niepoparty konkretnymi zobowiązaniami symbolizm. Liczne spotkania i wspólne zdjęcia prezydenta Dudy i Zełenskiego, w tym udział we wspólnej mszy w Łucku w osiemdziesiątą rocznicę rzezi wołyńskiej, nie przełożyły się na konkretne działania w zakresie upamiętnienia ofiar zbrodni dokonanej przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii”

– pisze Kot.

Historia jest w stosunkach polsko-ukraińskich wszechobecna. Ukraina nie była w stanie do tej pory zdobyć się nawet na najdrobniejsze gesty pod adresem Polski w sprawie upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu. Dlaczego?

„Gdy w 2014 roku rosyjska agresja przeciwko Ukrainie skutkowała niemal całkowitym wyparciem mitologii radzieckiej z dyskursu publicznego w Ukrainie, zastąpiono ją wzmożonym odwołaniem się do antysowieckiej tradycji UPA. Z kolei kwestia odpowiedzialności za mordy na Polakach w 1943 roku nie doczekała się dotychczas szerszej refleksji ze strony społeczeństwa ukraińskiego”

– odpowiada autor „Kultury Liberalnej”.

Ma całkowitą rację. Tyle, że ta wyparta „mitologia radziecka” była jak najbardziej zgodna z prawdą historyczną, jeśli chodzi o rolę ukraińskich nacjonalistów w naszym regionie Europy. Trzeba było tą wizję promować i lansować, wydawać na jej utrwalanie pieniądze, a nie próbować zastępować ją czymś innym. To bardzo proste: większość współczesnych Ukraińców to potomkowie tych, którzy walczyli w szeregach Armii Czerwonej, wyzwalając nasz kraj spod okupacji niemieckiej, a nie ci, których przodkowie mordowali bestialsko Polaków, należąc do OUN i UPA.

„Relacje Kijowa i Warszawy opierają się na fundamencie wspólnego doświadczenia obecnej wojny i podejścia do zagrożenia rosyjskim imperializmem. W przyszłości muszą się oprzeć na realizmie współpracy gospodarczej i zrozumieniu pragmatycznego wymiaru członkostwa Ukrainy w UE i NATO dla polskiej racji stanu, jak również istotnego znaczenia Polski dla ukraińskich interesów”

– twierdzi Bartłomiej Kot.

Popatrzmy na to racjonalnie.

Żaden fundamentu współpracy Warszawy z Kijowem obecnie nie istnieje, bo owe mityczne zagrożenie „rosyjskim imperializmem” dla nas jest jedynie strachem dla niegrzecznych dzieci, chorą fantazją, na której budowano zręby polskiej polityki wschodniej przez ostatnie dekady. Podobną fantazją jest zresztą sugerowana przez Kota możliwość przystąpienia Ukrainy do UE i NATO. Po prostu do tego nie dojdzie.

Dlatego, jeśli już chcemy realizmu we wzajemnych relacjach, trzeba zacząć od realistycznej oceny rzeczywistości i perspektyw na najbliższe lata. I dopiero w oparciu o trzeźwą analizę rozrysować mapę wzajemnie sprzecznych i zbieżnych interesów, tych realnych.

#KulturaLiberalna #Ukraina #Kot #ludobójstwo

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Amerykanie zrezygnowali z budowy dwóch fabryk chipów w Niemczech Wschodnich.

Szumne zapowiedzi gigantycznej inwestycji, która miała przywrócić dawną potęgę amerykańskiej korporacji Intel okazały się fantazją. Koncern miał zbudować dwa duże, nowoczesne zakłady w Magdeburgu. Tym sposobem w stolicy Saksonii-Anhalt miały nie tylko pojawić się nowe miejsca pracy, ale również zaawansowane technologie, które pozwoliłyby Niemcom na włączenie się do globalnego wyścigu w branży produkcji półprzewodników.

Wartość amerykańskiej inwestycji wynieść miała 30 mld euro. Co ciekawe, niemiecki rząd obiecał ją wesprzeć kwotą prawie 10 mld euro i już wyasygnował na to środki. Budowę fabryk w Niemczech uroczyście ogłaszał prezes spółki Pat Gelsinger, uważany za genialnego menedżera, który wyprowadzi przeżywającą kłopoty amerykańską korporację na prostą.

Tymczasem okazuje się, że nic z tego – oficjalnie władze spółki oświadczyły, że inwestycja będzie opóźniona o jakieś dwa lata. Nieoficjalnie mowa jest jednak o całkowitej rezygnacji z realizacji gigantycznego projektu w Magdeburgu.

„Wiadomość ta pojawia się w trudnym dla Niemiec okresie – szerzą się wieści o upadku gospodarczym kraju. Produkujący samochody Volkswagen po raz pierwszy w swych dziejach poinformował, że może zamknąć fabryki na swoim rodzimym rynku. O spadku przychodów oznajmiła też konkurująca z nim firma BMW. Rośnie liczba upadłości przedsiębiorstw w całym kraju, a stalowy koncern ThyssenKrupp pogrążony jest w publicznych konfliktach i rozpada się na części”

pisze komentator ekonomiczny „Der Spiegel”, Martin Hesse.

Nie są to wiadomości dobre dla Europy Środkowej i Polski, które znajdują się w strefie uzależnionej ekonomicznie od kondycji gospodarki niemieckiej. Z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać można, że wkrótce fala zwolnień dotknie również polskie montownie i zakłady kooperujące z niemieckimi partnerami.

Równie negatywny wydźwięk decyzja Intela ma dla branży produkcji półprzewodników. Warto pamiętać, że Europa wyraźnie odstaje w tej dziedzinie od Chin i USA. Jak widać, dystansu tego w najbliższym czasie raczej nie nadrobi.

#Intel #Magdeburg #USA #Niemcy #gospodarka

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Francuska gospodarka ma poważne problemy. Zaczęła się fala bankructw i upadłości.

Opublikowane zostały dane statystyczne francuskiego Barometru Biznesu przeprowadzanego przez CNGTC, Infogreffe i Xerfi Spécific. Wskaźniki wskazują sytuację w pierwszym kwartale tego roku, ale i tak widać wyraźnie, że tak źle nie było już od dawna.

Zwiększyła się liczba ogłoszonych upadłości spółek, i to aż o 20,5% (zbankrutowało w tym okresie 30 406 francuskich firm). Do najbardziej poszkodowanych branż należą sektor nieruchomości, budownictwo oraz transport. Wzrosła natomiast liczba umów zawieranych z windykatorami długów – o 66,1%. Według francuskich analityków gospodarczych to najgłębszy kryzys od 2008 roku (globalnego krachu finansowego w świecie zachodnim).

Jakie mogą być podstawowe przyczyny tak fatalnej kondycji francuskiej gospodarki?

🔴 rosnące ceny energii i surowców (częściowo spowodowane sankcjami stosowanymi przez UE wobec Rosji, które doprowadziły do ogólnego wzrostu cen na ryku surowców energetycznych; ale częściowo także całkowicie nieskuteczną, wręcz niezdarną polityką Macrona na kierunku afrykańskim, gdzie Paryż traci resztki wpływów w krajach bogatych przede wszystkim w niezbędny dla energetyki jądrowej uran);

🔴rezygnacja z szeregu rynków zbytu (choć przyznać trzeba, że w odniesieniu do Rosji firmy francuskie prowadzą raczej ostrożną politykę przeczekania, a nawet utrzymania swojej obecności na rynku);

🔴 spadek popytu wewnętrznego związany z cięciami socjalnymi prowadzonymi przez neoliberalną ekipę Macrona w samej Francji.

Biorąc to wszystko pod uwagę, naprawdę dziwić się można postawą tych partii politycznych, które dają w dalszym ciągu utrzymywać się na powierzchni ludziom obecnego prezydenta Francji. Nad Sekwaną nadszedł bowiem najlepszy czas dla ugrupowań radykalnie antysystemowych.

#Francja #gospodarka #energetyka #kryzys #Macron

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Kennedy i Trump domagają się natychmiastowego rozpoczęcia negocjacji USA z Rosją.

Wspólny artykuł na temat groźby wybuchu III wojny światowej i nuklearnego Armagedonu opublikowali w amerykańskim „The Hill” wspierający dziś Donalda Trumpa Robert F. Kennedy Jr. (do niedawna sam planował udział w wyborach prezydenckich) oraz Donald Trump Jr. (syn Donalda Trumpa, uważany za jednego z najbardziej wpływowych jego doradców).

Nawiązali oni do dyskusji na temat zezwolenia Kijowowi na wykorzystywanie zachodnich (amerykańskich i brytyjskich) rakiet większego zasięgu do ostrzeliwania celów w głębi międzynarodowo uznawanego terytorium Rosji. Decyzji w tej sprawie nadal brak, o czym informował niedawno Biały Dom, ale w najbliższych dniach może ona zapaść, prowadząc do kolejnej eskalacji.

Autorzy tekstu w „The Hill odnoszą się do tych, którzy nie wierzą w stanowczość potencjalnej reakcji Moskwy.
„Analitycy ci biorą wstrzemięźliwość za słabość. Proponują strategię skrajnie ryzykancką. Każda eskalacja – od HIMARSów po amunicję kasetową, od czołgów Abrams przez F-16 po ATACMS – przybliża świat na skraj przepaści i Armagedonu. Logika ta opiera się na przekonaniu, że jeżeli szturchnąłeś niedźwiedzia pięć razy i on nie zareagował, to możesz spokojnie szturchnąć go jeszcze mocniej po raz szósty”

– piszą.

Kennedy i Trump młodszy przywołują doświadczenie kryzysu kubańskiego z 1962 roku i sposób myślenia ówczesnego prezydenta Johna F. Kennedy’ego, który zdawał sobie sprawę, że nie wolno upokarzać mocarstwa dysponującego arsenałem jądrowym, ani narzucać mu warunków nie do przyjęcia.
„Wyobraźmy sobie, że Rosja dostarcza jakiemuś krajowi rakiety, szkoli jego armię do ich użycia i przekazuje współrzędne celów do uderzeń w głębi terytorium amerykańskiego. USA nigdy by tego nie zaakceptowały. Nie powinniśmy się spodziewać, że będzie to tolerować Rosja”

– twierdzą.

Na dodatek przechodzenie na kolejne szczeble drabiny eskalacyjnej nie ma żadnego uzasadnienia z punktu widzenia interesów samych Stanów Zjednoczonych. Kennedy i Trump zauważają, że „nie ma to związku z żadnymi żywotnymi interesami amerykańskimi. Szaleństwem jest ryzykowanie konfliktu atomowego w imię neokonserwatywnych fantazji o globalnej ‘totalnej dominacji’”.

To ważny głos
przed wizytą Zełeńskiego na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. Właśnie wtedy, przy okazji tej wizyty, amerykańska partia wojny naciskać będzie na podjęcie decyzji o użyciu rakiet większego zasięgu przeciwko Rosji.

Tymczasem Trump i Kennedy nawołują do czegoś wręcz odwrotnego – rozpoczęcia negocjacji z Moskwą jeszcze przed wyborami, przez obecną administrację w Białym Domu.

#USA #eskalacja #wojna #Ukraina #Kennedy #Trump

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Na seminarium NATO w Sejmie ogłoszono surrealistyczne warunki zakończenia wojny na Ukrainie.

W Sali Kolumnowej polskiego parlamentu odbyło się seminarium Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, znane jako Rose-Roth. Biorący w nim udział pełnomocnik rządu ds. współpracy z Ukrainą, Paweł Kowal, ogłosił na nim „korzystne dla państw regionu i ładu międzynarodowego” warunki zakończenia konfliktu.

Przyjrzyjmy się – jest ich kilka:

🔴 granice Ukrainy z 1991 roku, czyli Krym i Donbas pod kontrolą Kijowa (nawet najwięksi optymiści na Zachodzie nie uznają, że istnieje taka realna szansa);

🔴 respektowanie prawa międzynarodowego, w tym Karty Narodów Zjednoczonych (warto tu zaznaczyć, że w dokumencie tym mowa jest nie tylko o integralności terytorialnej, ale również o konieczności przestrzegania innych praw, w tym językowych i kulturowych);

🔴 reparacje i odszkodowania od Rosji dla Ukrainy (takie środki wypłaca strona przegrana konfliktu, więc mamy do czynienia z irracjonalnym założeniem, że Kijów może być stroną zwycięską);

🔴 wejście Ukrainy do UE i NATO (to pierwsze się nie ziści, o czym przekonywał ostatnio w rozmowie u prankerów Radosław Sikorski, przynajmniej w perspektywie najbliższych dekad; to drugie byłoby przyczyną wybuchu nowej wojny, co rozumieją nawet w USA);

🔴 prawa dla innych państw postradzieckich, które podobno „chce zdominować imperialna Rosja” (problem w tym, że Białoruś nie za bardzo czuje się zdominowana, przynajmniej dopóki rządy sprawuje tam Aleksandr Łukaszenko, zaś Gruzja dokonuje własnego wyboru, zgodnego z demokratycznym mandatem partii Gruzińskie Marzenie, która rozumie, że pragmatyczne relacje z Moskwą są warunkiem rozwoju gospodarczego kraju).

Niby tego rodzaju seminaria nie mają większego znaczenia. Nie zapadają na nich żadne kluczowe decyzje. Kreują one jednak oderwany od rzeczywistości dyskurs publiczny, który później utrudniać będzie prowadzenie negocjacji mających zakończyć trwającą wojnę.

Szerzą również iluzje o możliwości zwycięstwa Kijowa w wojnie, w której – jak zgodnie przyznaje większość ekspertów, w tym zachodnich – strona ukraińska nie ma na dłuższą metę żadnych szans. Oderwanie od rzeczywistości jest zaś szczególnie problematyczne, gdy uczestniczą i promują je istotni politycy odpowiedzialni za politykę wschodnią polskiego rządu.

#NATO #Ukraina #wojna #Kowal #Sejm

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 ABW wydzwania i zaprasza na nieformalne spotkania ludzi krytycznych wobec obecnej polityki polskich władz.

O swoim doświadczeniu z funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego opowiedział były prezydent Stalowej Woli, samorządowiec, obecnie publicysta tygodnika „Myśl Polska”, Andrzej Szlęzak.

„Na początku ubiegłego tygodnia zadzwoniła do mnie młoda kobieta. Przedstawiła się z imienia i nazwiska oraz powiedziała, że jest funkcjonariuszką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i chciałaby ze mną porozmawiać o sprawach ukraińskich”

- relacjonuje. Wyjaśnia, że z ciekawości zgodził się na nieformalne spotkanie w miejscu publicznym.

Jak przekazuje,
„ABW chciała jakoby partnerskiej wymiany poglądów. Powiedziałem, że tu żadnej partnerskiej rozmowy nie może być. Dość obszernie wypowiedziałem się dlaczego nie uważam ABW za instytucję służącą polskim interesom narodowym”.

Najprawdopodobniej funkcjonariusze ABW otrzymali za zadanie stworzenie raportu na temat działalności niezależnych publicystów podejmujących tematykę ukraińską.

„Na jakiej podstawie ci durnie mają czelność podważać moją lojalność wobec Polski? Dlaczego mają czelność kwestionować moje prawo do publicznego krytykowania tego, co robią kolejne rządy w sprawach relacji polsko - ukraińskich? Na koniec rozmowy zadałem obojgu funkcjonariuszom pytanie, a co będzie, gdy Ukraina wojnę przegra? Odpowiedzi nie było i nawet jej nie oczekiwałem”

– pisze oburzony Szlęzak.

ABW, podobnie jak poprzednio Urząd Ochrony Państwa (UOP, istniejący od 2002 roku), prowadzą działania ewidentnie zmierzające do kontrolowania i inwigilowania osób i środowisk uznawanych przez obecny system za zagrożenie. Za akie zagrożenie uznano najwyraźniej także publicystykę Andrzeja Szlęzaka, który często przypomina choćby o zbrodniach dokonywanych przez ukraińskich nacjonalistów.

Działania takie mają najprawdopodobniej na celu zastraszenie niektórych osób i środowisk, wytworzenie atmosfery niepewności co do własnego bezpieczeństwa i dalszej sensowności wyrażania opinii krytycznych wobec polityki Warszawy w stosunku do Kijowa.

#ABW #cenzura #Szlęzak #StalowaWola

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Meta całkowicie blokuje treści dostarczane przez rosyjskie media państwowe.

Tego się można było spodziewać. Po piątkowym ogłoszeniu przez amerykańskiego sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, że rosyjska RT zajmować ma się rzekomo cyberprzestępczością, wywiadem internetowym, ale przede wszystkim ingerowaniem w sprawy wewnętrzne USA korporacja kierowana przez Marka Zuckerberga całkowicie zablokowała dostęp do treści mediów rosyjskich powiązanych z tamtejszym kapitałem państwowym.

„Po dokładnej analizie rozszerzyliśmy nasze środki skierowane przeciwko rosyjskim mediom państwowym: obecnie ‘Rossija Siewodnia”, RT i inne związane z nimi struktury zostały zakazane w naszych aplikacjach na całym świecie w związku z ich działalnością związaną z ingerencją zagraniczną”

oświadczyły władze spółki.

Świadczy to o jednoznacznym powiązaniu Meta z sektorem rządowym w Stanach Zjednoczonych. Spółka kontroluje Facebook, Instagram i WhatsApp. Na wszystkich tych platformach społecznościowych znikną teraz treści generowane przez publiczne media rosyjskie.

Decyzja Meta jest przewidywalna, choć jednocześnie zapewne niekorzystna z rynkowego punktu widzenia. Można oczekiwać, że część użytkowników utwierdzi się tylko w przekonaniu o funkcjonowaniu wszechobecnej cenzury na wspomnianych platformach i w aplikacjach. Część z nich może w związku z tym rozważać przeniesienie swej aktywności w sieci na inne platformy, choćby Telegram czy X.

Podział świata na różne sfery Internetu następuje coraz szybciej. W sferze anglosaskiej niedopuszczalne są jakiekolwiek treści inne od wyznaczonej przez Waszyngton czy Londyn ogólnej linii politycznej. Stosowana jest też klasyczna cenzura prewencyjna: blokuje się nie konkretne treści naruszające standardy, lecz określonych nadawców.

#cenzura #Meta #media #Rosja #USA

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Dokąd pojechał Radosław Sikorski? Doroczna konferencja Jałtańskiej Strategii Europejskiej to impreza o specyficznej reputacji.

Yalta European Strategy (YES) – tak nazywa się po angielsku organizowana co roku konferencja. Kiedyś faktycznie odbywała się w Jałcie, w słynnym Pałacu Liwadyjskim. Od 2014 roku organizowana jest jednak w Kijowie.

Jej głównym organizatorem od 2006 roku jest Fundacja Wiktora Pinczuka. Któż to taki? Pochodzi z Dniepropietrowska (przemianowanego ostatnio na Dniepr), z dość zamożnej rodziny żydowskiej. Jego ojciec przekazał mu miejscowy bank, który nieco wcześniej założył, ale Pinczuk się rozwiódł i doszło do podziału majątku. Dziś to jeden z kilku najbogatszych ukraińskich oligarchów, którego kariera biznesowa potoczyła się wyjątkowo błyskawicznie po tym, jak związał się prywatnie pod koniec lat 1990. z córką ówczesnego prezydenta, Leonida Kuczmy. Spółka Pinczuka rozpoczęła wówczas masowy skup prywatyzowanych ukraińskich firm, najczęściej po zaniżonych cenach. Dzięki wsparciu teścia-prezydenta próbowała też uczestniczyć w prywatyzacjach w innych krajach poradzieckich, m. in. na Białorusi.

Na organizowanych przez siebie seminariach i konferencjach Pinczuk gości przedstawicieli transatlantyckiej klasy politycznej. W dużej mierze udaje mu się to robić za pomocą dość prostego schematu: do władz YES, która przerodziła się w zarejestrowany podmiot, zaprasza byłych polityków, mających wciąż całkiem niezłe kontakty w swoich krajach i nie tylko. Na czele Rady YES stoi od lat Aleksander Kwaśniewski. To właśnie jego otoczenie (np. Marek Siwiec) pomagało miliarderowi w organizacji jego imprezy. W Radzie YES zasiadają też inni byli premierzy i prezydenci, przede wszystkim reprezentujący ostro antyrosyjskie poglądy politycy z krajów Europy Wschodniej i Środkowej.

A sam Pinczuk trafił z czasem na salony amerykańskie, przede wszystkim u Demokratów. Odwiedzał Billa Clintona i George’a Busha młodszego na ich urodzinowych przyjęciach. W 2016 roku sowicie popierał finansowo kampanię Hillary Clinton.

Pinczuk działa racjonalnie. Stara się legitymizować swój majątek zdobyty w ramach złodziejskiej prywatyzacji za pomocą sieci kontaktów z globalistami. Dzięki temu, w przeciwieństwie do wielu innych ukraińskich oligarchów, być może utrzyma dzięki temu część swych zasobów. Łaskawie pozwolą mu na to anglosaskie fundusze i korporacje przejmujące obecnie majątek upadającej Ukrainy.

#Pinczuk #YES #Kwaśniewski #oligarchia #Ukraina

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Zełeński próbował poniżyć Sikorskiego i Polskę w Kijowie.

„Ton rozmowie od samego początku nadał prezydent Zełenski, który w litanii pretensji zarzucił Warszawie m.in. to, że nie wspiera Ukrainy w rozmowach akcesyjnych do Unii Europejskiej. Ukraina, dodajmy, chce je skończyć do przyszłego roku. Radosław Sikorski stwierdził, że Polsce rozmowy te zajęły 10 lat i termin proponowany przez Kijów jest nierealny”

relacjonuje na portalu Onet Witold Jurasz.

Komentator portalu jest raczej wiarygodnym źródłem, choćby z dwóch powodów:
🔴po pierwsze, to były dyplomata śledzący polską politykę wschodnią od lat;
🔴a po drugie, jest mniej lub bardziej zbliżony do obecnego obozu władzy, podobnie zresztą jak portal, dla którego pracuje.

Według relacji uzyskanych przez Onet od uczestników rozmowy, atmosfera była w pewnym momencie na tyle zła, że można mówić wręcz o scysji. Co istotne, delegacja litewska nie próbowała wesprzeć polskiego ministra”

– pisze dalej Jurasz.

Zachowanie Litwinów to odrębny temat, jednak warto ten przypadek odnotować. Prawdziwy stosunek Wilna do Polski jest bowiem całkiem podobny jak stosunek Kijowa do naszego kraju.Oględnie mówiąc, mało przyjazny.

Jurasz informuje, że
„strona ukraińska w rozmowie z Onetem usiłowała przedstawiać przebieg rozmowy tak, by winnym napiętej atmosfery uczynić Radosława Sikorskiego. Rzecz w tym, że nawet według tej relacji Sikorski nie zachowywał się w sposób niedyplomatyczny. Jego wina miała polegać na tym, że nie przyjął oczekiwań strony ukraińskiej bezwarunkowo”.


Dlaczego polski minister spraw zagranicznych może być traktowany w tak obcesowy sposób?
Bo Warszawa przyzwyczaiła Kijów do tego, że zgadza się z rolą lokaja. Że cała jej klasa polityczna to „słudzy Ukrainy”. To stało się jeszcze za rządów PiS. Sikorski ze względów charakterologicznych nie bardzo w takiej pozycji potrafi się odnaleźć. I stąd wspominana przez Jurasza „scysja”.

Takie zachowania zdarzały się już wcześniej. Nikt ich jednak nie zauważał. Co więcej, w polskich mediach głównego nurtu mieliśmy do czynienia z nieformalną cenzurą i autocenzurą, której echa słyszymy do dziś.
„Przejawem takiej postawy były reakcje na informacje o scysji Sikorskiego i Zełenskiego wśród innych polskich uczestników kijowskiej konferencji, którzy to próbowali mnie przekonać, by nie publikować tekstu o przebiegu spotkania”

– wspomina Witold Jurasz.

Być może tekst Jurasza stanowi element pewnego przełomu. Niewykluczone, że polscy komentatorzy zaczną w nieco mniej wiernopoddańczy sposób opisywać kolejne działania i wypowiedzi kijowskiej klasy politycznej.

#Sikorski #Jurasz #Ukraina #Onet #Zełenski

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Sikorski za eskalacją wojny, ale przeciwko banderyzmowi.

Podczas swojej weekendowej wizyty w Kijowie (forum Jałtańskiej Strategii Europejskiej w Kijowie) Radosław Sikorski porozmawiał też z ukraińskimi mediami. Znalazł m. in. czas na wywiad dla portalu Ukraińska Prawda, którego udzielił jego redaktorowi naczelnemu, Siergiejowi Sydorence.

Znalazło się w nim kilka ciekawych stwierdzeń.

1️⃣ Po pierwsze, Sikorski potwierdził – przynajmniej werbalnie – że opowiada się za eskalacją. Opowiada jak podczas niedawnego spotkania z amerykańskim sekretarzem stanu Antonym Blinkenem przekonywał go do wyrażenia zgody na używanie przez Ukrainę rakiet większego zasięgu przeciwko celom na międzynarodowo uznawanym terytorium Rosji. Podkreśla wprawdzie przy tym, że Polska nie ma tu decydującego głosu, a jej zdolności do dalszego wspierania Kijowa są już właściwie wyczerpane. Zgrzewa jednak do eskalacji innych.

Po pierwsze: my też mamy swoje czerwone linie, o które nikt nigdy nie pyta. Po drugie, nie sądzę, że istnieje coś jeszcze, co Putin mógłby zrobić w odpowiedzi na to, co my zrobimy. Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby okazało się, że jest on na tyle szalony, by zacząć wojnę z NATO. Jego groźby użycia broni jądrowej okazywały się gołosłowne”

– twierdzi szef MSZ.

2️⃣ Po drugie, Sikorski ujawnia kolejne kwoty pokazujące skalę wydatków Polski na potrzeby Kijowa.
„Polska realizuje już 45 pakiet wsparcia Ukrainy, a każdy z nich wart był około 100 mln euro”.

Nietrudno policzyć: łączna kwota to prawie 19 mld złotych. Prezydent Duda wskazywał na 100 mld złotych. Polacy nadal nie wiedzą ile już na Kijów wydali.

3️⃣ Po trzecie, Sikorski sufluje Ukraińcom gdzie mają szukać rezerw do mobilizacji. Uważa, że kraje Zachodu nie powinny wypłacać zasiłków Ukraińcom w wieku poborowym. Opowiada historię o swoim ukraińskim fryzjerze. Wskazuje na Izrael, podkreślając, że po rozpoczęciu wojny w Strefie Gazy powróciły do niego tysiące poborowych z zagranicy, niekoniecznie – jego zdaniem – dobrowolnie. Wskazuje też, że Kijów mógłby odbierać obywatelstwo tym, którzy uchylają się od służby w armii. Przytacza tu przykłady surowych konsekwencji wobec tych, którzy nie zgłaszają się na ćwiczenia rezerwistów w Szwajcarii i Finlandii. Słowem – zastanawia się jak można by wysłać na śmierć kolejne tysiące Ukraińców.

4️⃣ Po czwarte, ma z tyłu głowy polską opinię publiczną. Sydorenko (notabene do 2014 roku korespondent rosyjskiego dziennika „Kommiersant” w Kijowie) mówi mu dość bezczelnie:
„Całkowicie nie zgadzam się z wypowiedziami, które padają w Polsce, że Ukraina nie przystąpi do UE z powodu Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. Historia jest złożona, a dla Ukraińców te postaci są bohaterami”.


Sikorski odpowiada mu dość zdecydowanie, że Bandera i jego ideologia odpowiedzialny był za ludobójstwo Polaków. Musi nastąpić ekshumacja i godny pochówek ofiar ukraińskich nacjonalistów.

#Sikorski #Ukraina #Bandera #wojna #mobilizacja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Na Donbas wysyłani są kompletnie nieprzygotowani żołnierze ukraińscy.

Podczas gdy Kijów rzucił dobrze przygotowane, doświadczone oddziały wojskowe do ataku na pogranicze obwodu kurskiego (wielu z ich żołnierzy już tam zginęło lub zostało rannych, szczególnie w wyniku rosyjskiej kontrofensywy), do obrony strategicznie ważnego Pokrowska na Donbasie wysyłani są nieprzygotowani i nieprzeszkoleni świeżo zmobilizowani Ukraińcy.

Pisze o tym ukraińska deputowana z partii Sługa Narodu, zasiadająca w komisji ds. obrony Rady Najwyższej Ukrainy, Mariana Bezugła. Twierdzi, że na kierunku Pokrowskim, który znajduje się obecnie pod największą presją rosyjskiej ofensywy (poza Ugledarem, gdzie też dochodzi do intensywnych walk), do walki wysyłani są
„ – ludzie przeważnie w wieku średnim; - zwykle ci, którzy nie mogli sprawy sobie ‘załatwić’; - w zdecydowanej większości w ciągu 45 dni szkoleń nie byli oni w stanie niemal niczego się nauczyć; - w absolutnej większości instruktorami na takim 45-dniowym szkoleniu podstawowym są ludzie, którzy nie brali udziału w walkach, bo sobie to ‘załatwili’”.


Bezugła cytuje również dość często ukraińskich żołnierzy, którzy potwierdzają jej tezy. Deputowana poddaje ostrej krytyce szefa sztabu generalnego armii ukraińskiej, Aleksandra Syrskiego. Który zapowiedział niedawno, że obecne szkolenia będą musiały ulec skróceniu.

W Siłach Zbrojnych Ukrainy coraz wyraźniej widać, że doszło już do całkowitego wyczerpania kadrowego. Nie znamy liczby poległych i rannych, jednak kolejne działania władz w Kijowie i opinie prezentowane przez żołnierzy i przekazywane przez polityków wskazują jednoznacznie: Kijów nie ma już kim walczyć.

Nie liczy się jednak nadal ze stratami ludzkimi, wysyłając na najtrudniejsze odcinki frontu żołnierzy niewyszkolonych, nieprzygotowanych, często na dodatek nie do końca sprawnych fizycznie.

#Bezugła #wojna #mobilizacja #Ukraina #Syrski

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Sprawca kolejnego nieudanego zamachu na Donalda Trumpa miał chęć zginąć za Ukrainę.

Ryan Wesley Routh jeszcze w 2023 roku opowiadał dziennikowi „The New York Times”, że jeździł na Ukrainę i próbował werbować do walki z Rosjanami byłych żołnierzy z Afganistanu. 58-letni Routh był sprawcą ostatniego nieudanego zamachu na Donalda Trumpa na Florydzie.

Zamachowiec pisał wcześniej na swoich profilach w mediach społecznościowych:
„chcę polecieć do Krakowa, dostać się na granicę ukraińską, zgłosić jako ochotnik i umrzeć”.

Spotykał się z członkami amerykańskiej Komisji Helsińskiej, znanymi z jednoznacznego wspierania Kijowa. Jego otwarte i publiczne publikacje wzywające do werbowania ochotników walczących w Siłach Zbrojnych Ukrainy spowodowały, że część z jego profili została przez niektórych administratorów zablokowana.

Plan Routha miał polegać na nielegalnym przerzuceniu na Ukrainę byłych żołnierzy afgańskich, którzy walczyli wcześniej z talibami i po ich zwycięstwie uciekli z kraju. Miał ich werbować przede wszystkim w Pakistanie i Iranie.
„Prawdopodobnie będziemy mogli kupić trochę paszportów w Pakistanie, bo to kraj skorumpowany”

– mówił amerykańskim dziennikarzom.

Routh to przykład szerszego zjawiska. Ludzie ogarnięci amokiem antyrosyjskim, pod wpływem publikacji mediów głównego nurtu nie respektujących żadnych granic w nawoływaniu do nienawiści wobec jednej ze stron toczącej się na Ukrainie wojny, są coraz bardziej skłonni do przemocy również w swoich macierzystych krajach. Podobnymi pobudkami ideologicznymi kierował się sprawca majowego zamachu na premiera Słowacji, Juraj Cintula. Zresztą sam Robert Fico zauważył te analogie, komentując przygotowywane przez Routha zabójstwo Trumpa. Politycy nie podzielający narracji głównego nurtu na temat wojny na Ukrainie mogą coraz częściej stawać się ofiarami ekstremistów, kierujących się nienawiścią podsycaną przez media.

#Trump #Routh #zamach #USA

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Połowa prostytutek w Berlinie to Ukrainki.

Według danych niemieckich pracowników opieki społecznej, w berlińskich domach publicznych 50% prostytutek stanowią obywatelki Ukrainy. Problem narasta.

„Wcześniej kobiet ukraińskich w tej branży było niewiele. Większość kobiet, które wspieramy w Berlinie, pochodzi tak naprawdę z Europy Wschodniej: Bułgarii, Rumunii i Węgier, a teraz też z Ukrainy. Powiedziałabym, że w burdelach teraz jakieś 50% to Ukrainki. Wiele jest tam bardzo młodych dziewczyn, które przyjechały tu z powodu wojny”

stwierdziła w rozmowie z „Die Welt” Mia, pracownica socjalna.

Wiele z nich zostało zmuszonych do uprawiania prostytucji. Często nie są świadome swych praw. Zdarzają się przypadki, że padają ofiarą handlu ludźmi. Nie mogą też liczyć na wsparcie ukraińskich służb konsularnych.

To jeden ze skutków społecznych przedłużającej się wojny.


#prostytucja #Niemcy #Ukraina #Ukrainki

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Desperacka próba Kijowa wybłagania broni od Zachodu może być już ostatnią.

Do takich wniosków dochodzi korespondent wojenny niemieckiego dziennika „Bild” Julian Röpcke. Opiera się na wystąpieniu Zełeńskiego podczas zakończonego właśnie forum Jałtańskiej Strategii Europejskiej (YES). Według Ukraińców, dociera do nich jedynie część obiecywanego publicznie przez zachodnich polityków sprzętu wojskowego.

Na przykład, z 60 deklarowanych przez Zachód amerykańskich myśliwców F-16, do Kijowa dotarło tylko sześć. Niemcy zadeklarowały, że przekażą Siłom Zbrojnym Ukrainy 400 pojazdów opancerzonych. Tymczasem do dziś nikt nie wie, czy i kiedy dotrą one na Ukrainę. Takich przykładów ma być podobno więcej.

Nico Lange, ekspert Ośrodka Polityki Europejskiej, stwierdza, że
„wielu partnerów nieustannie z radością obwieszcza o kolejnych dostawach sprzętu. Tymczasem sprzęt ten w ogóle tu nie dociera. Ewentualnie dociera bardzo powoli”.

Kolejne deklaracje często pozostają jedynie na poziomie retoryki.

Wykładowca Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium Carlo Masala uważa, że
„Zełeński chce teraz postawić wszystko na jedną kartę i uzyskać jakiś przełom na polu walki”.

Faktycznie, zamierza on w najbliższych tygodniach po raz kolejny wybrać się do USA. Planuje tam spotkanie z Joe Bidenem, ale także kandydatami na prezydenta – Kamalą Harris i Donaldem Trumpem. Głównym celem wizyty jest jednak zabieganie o sprzęt wojskowy.

Najprawdopodobniej desperackie próby Kijowa pozostaną bez odpowiedzi. Z prostej przyczyny: zapasy broni krajów zachodnich zostały już w dużej mierze wyczerpane, zaś produkcja nowego sprzętu na odpowiednią skalę nie jest możliwa, tym bardziej, że armie Zachodu uzupełnić muszą własne zasoby. W tej sytuacji Zełeński może zostać zmuszony do tego, czego najbardziej się obawia: zabiegów o negocjacje pokojowe i zawieszenie broni (w praktyce: zamrożenie konfliktu).

#Ukraina #wojna #Kijów #broń

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Ukraińcy za wszelką cenę chcą uniknąć wcielenia do wojska. Podejmują każde ryzyko.

Ukraińcy w wieku poborowym (od 18 do 60 roku życia) od ponad dwóch lat nie mogą legalnie opuszczać swojego kraju (lista wyjątków od tego zakazu była wielokrotnie zmieniana kolejnymi ustawami i rozporządzeniami kijowskich władz). W obecnym stanie prawnym zakaz wyjazdu dotyczy prawie wszystkich mężczyzn.

Wielu z nich podejmuje próby nielegalnego przekroczenia granicy. Ostatnio rumuńska straż graniczna ujawniła, że w 2022 roku odnotowała 4500 takich przypadków, w 2023 roku nieco mniej – 3800, zaś w tym roku najwięcej, bo już ponad 7000. Granica Ukrainy z Rumunią jest nieszczelna także dlatego, że przebiega częściowo po terenach słabo zaludnionych, ze słabą infrastrukturą. Poza tym władze rumuńskie rozpatrują zgodnie z prawem wnioski azylowe ukraińskich uciekinierów.

Według materiałów opublikowanych przez hiszpański dziennik „El País”, około 29 tys. potencjalnych poborowych ukraińskich nielegalnie dotarło także do innych krajów sąsiednich: Słowacji i Mołdawii. Najbardziej tragicznie próby przekroczenia „zielonej” granicy wyglądają właśnie w przypadku tego ostatniego kraju. Graniczna rzeka Cisa zaczęła już być określana mianem „rzeki śmierci” – tak wiele ciał znaleziono w jej nurtach. Oczywiście, pewnie jakaś część z nich po prostu się utopiła. Jednak pojawiają się też doniesienia, że ukraińscy pogranicznicy otwierają ogień do uciekinierów. Wiele z ciał wyłowionych z Cisy to być może właśnie ofiary ostrzału przez funkcjonariuszy własnego państwa.

Danych na temat liczby nielegalnych przekroczeń granicy przez obywateli Ukrainy w wieku poborowym nie przedstawiły Węgry i Polska. Budapeszt stara się jednak chronić za wszelką cenę życie ludności węgierskiej zamieszkującej Zakarpacie. Polska tymczasem wypychała ukraińskich uchodźców przed armią, stosując nielegalną w świetle prawa międzynarodowego metodę pushback.

Mamy do czynienia z desperacką próbą uratowania się przed śmiercią tysięcy ukraińskich mężczyzn i wspomagających ich rodzin. Ukraina jako jedno z najbardziej skorumpowanych państw świata pozwala zamożniejszym na uniknięcie służby wojskowej, względnie nawet legalny wyjazd za granicę. W przypadku uboższych pozostaje ucieczka przez tzw. zieloną granicę, która nierzadko kończy się tragicznie.

#Ukraina #mobilizacja #imigracja #granica

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli

Показано 20 последних публикаций.