Bieg myśli


Kanal geosi va tili: Polsha, Polyakcha


Krytycznie myślimy i zachęcamy do tego innych. Analizy, polemiki i dyskusje o tym, co najważniejsze.
@Bieg_mysli_bot

Связанные каналы  |  Похожие каналы

Kanal geosi va tili
Polsha, Polyakcha
Statistika
Postlar filtri


🚨Ile trumpizmu będzie w Trumpie i jego administracji?

To jedno z najważniejszych pytań w tym roku. Odpowiedzi na nie nie można właściwie udzielić przed upływem choćby kilku miesięcy od objęcia urzędu przez Donalda Trumpa i jego ludzi.

Właśnie – ludzi. To dobór kadr będzie częścią odpowiedzi na to pytanie. Dotyczy ono kwestii kluczowej. Wokół kandydatury prezydenta – elekta zebrało się grono polityków i osób publicznych reprezentujących środowiska spoza głównego nurtu amerykańskiej polityki, a nawet takich, którzy szli przez lata pod prąd temu nurtowi. Wystarczy choćby wspomnieć Roberta Kennedy’ego Jr, czy w pewnym stopniu również Elona Muska (choć ten mógł sobie na pozwolić z zupełnie innych względów).

Trump przeprosił się też z tzw. alternatywną prawicą, którą podczas swojej pierwszej kadencji po początkowym flircie odsunął od Białego Domu, by zatrudnić tam ludzi systemu, lub – jak kto woli – deep state.

Prezydenturę Trumpa pod tym kątem oceniać pewnie będziemy w dwóch wymiarach. Pierwszy nazwać możemy cywilizacyjnym. Tutaj pojawiają się nadzieje na odrzucenie przez niego forsowanej przez Demokratów poprawności politycznej, genderyzmu, LGBT itd. Trump jawi się jako uosobienie tradycyjnego amerykańskiego liberalnego konserwatyzmu, o którym już dawno wielu zapomniało. Globalizm polityki administracji Joe Bidena sprawił, że nawet zwykła rezygnacja z promowania określonych „wartości” w samych USA i poza ich granicami tchnąć może w niektórych ogromną nadzieję. To nadziej na powrót starej, dobrej Ameryki, tej znanej z westernów i opowieści o amerykańskim marzeniu. Takie Stany Zjednoczone opierałyby się w dalszym ciągu na wartościach indywidualistycznych, ale robiłyby to w sposób nieinwazyjny, zachowując swój własny światopogląd dla siebie i nie narzucając go innym.

Druga płaszczyzna to geopolityka. Czy Trump będzie twardym egzekutorem amerykańskich interesów na arenie międzynarodowej, rozumianych zgodnie z założeniami paradygmatu realistycznego w stosunkach międzynarodowych? Wiele wskazuje na to, że tak. USA w takim wydaniu będą szły na konfrontację z całym szeregiem krajów, pozbawione będą sentymentów wobec sojuszników i gotowe będą do sytuacyjnej zmiany swych partnerów. Ideologia liberalna ustąpi w takim scenariuszu twardej grze o własne interesy, również te mocarstwowe.
O obu czynnikach rozmawiali niedawno w bardzo ciekawej dyskusji amerykański prof. John Mearsheimer i rosyjski myśliciel Aleksandr Dugin. Okazuje się, że Amerykanin jest bardziej sceptyczny od Rosjanina. Twierdzi, że należy się raczej spodziewać powtórki z rozrywki, czyli powrotu do władzy globalistycznych neokonserwatystów, którzy przejmą prędzej czy później administrację Trumpa. Rosjanin zaś uznaje, że druga kadencja Donalda Trumpa to szansa nie tylko dla Ameryki, ale dla całego, kształtującego się na naszych oczach świata wielobiegunowego.

Kto z nich ma rację? A może obaj?

#Trump #trumpizm #USA #Mearsheimer #Dugin

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Niemieckie wybory mają kluczowe znaczenie dla Polski.

Zresztą nie tylko dla nas, lecz dla całego regionu Europy Środkowej. Przypomnijmy, że znajdujemy się w niemieckiej przestrzeni gospodarczej (Grossraumwirtschaft), czyli regionie uzależnionym powiązaniami kooperacyjnymi ściśle z gospodarką Niemiec. Około 30% naszych zewnętrznych obrotów handlowych przypada właśnie na naszego zachodniego sąsiada.

Ci, którzy twierdzą, że można cieszyć się i zacierać ręce z powodu kryzysu społeczno-gospodarczego za Odrą i Nysą, nie bardzo rozumieją działanie systemu naczyń połączonych, albo po prostu życzą źle samym sobie i naszej kondycji ekonomicznej.

Inni z kolei oderwali się do tego stopnia od rzeczywistości, że na wszystko patrzą przez okulary Kijowa, a nie Warszawy. Przykład? Pisząc o rosnącej popularności AfD i BSW, Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska, stwierdził, że
„oba ugrupowania są wyraźnie prorosyjskie i antyukraińskie. Do tego AfD — choć może nie jest wprost partią antypolską — z wypowiedziami swoich liderów jest niesłychanie problematycznym ugrupowaniem z naszego punktu widzenia”.


Wychodzimy w ten sposób poza kategorię polskie – antypolskie, która powinna nas interesować i zaczynamy oceniać ewentualnych partnerów po stronie niemieckiej wyłącznie przez pryzmat ich stosunku do Ukrainy i Rosji.

Strach przed AfD wynika przede wszystkim z jej nieznajomości.

Tymczasem nie jest to ugrupowanie ani antypolskie, ani rewizjonistyczne wobec nas. Co więcej, szereg jego polityków wyraźnie sympatyzuje z Polakami, a niektórzy nawet mają polskie korzenie, jak choćby europoseł Tomasz Froelich. Jedynym chyba na naszej scenie ugrupowaniem utrzymującym normalne relacje z politykami Alternatywy dla Niemiec jest Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, która zresztą była w związku z tym osądzana od czci i wiary przez miejscowy establishment.

Warto w tym miejscu zadać pytanie o źródła naszej ignorancji i braku rozeznania w polityce niemieckiej. Przecież nie ma tu blokad w postaci poprawności politycznej, jak to się dzieje w przypadku Wschodu. Wynika to pewnie stąd, że właściwie zdusiliśmy własne badania niemcoznawcze, ulegając rozmaitym stereotypom. Niemieckie fundacje partyjne działają aktywnie w Polsce, ale już Instytut Zachodni powołany niegdyś do badania współczesnych Niemiec powoli tracił przez lata swoją rangę i zaplecze.

W efekcie zamiast rzetelnej wiedzy o naszym sąsiedzie mamy garść fobii i stereotypów.

#Niemcy #AfD #gospodarka #kryzys #Braun

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Być może najważniejsze wybory w tym roku odbędą się u naszych zachodnich sąsiadów.

Niemcy wybierać będą Bundestag przedterminowo, bo już 23 lutego. Pierwotnie wybory miały się odbyć zgodnie z kalendarzem we wrześniu, ale wskutek utraty większości przez gabinet Olafa Scholza (odejście z koalicji liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej – FDP) urny zostaną otwarte już zimą.

Trendy są dość oczywiste. O pierwsze miejsce rywalizować będzie Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) wraz z siostrzaną bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną (CSU) i Alternatywa dla Niemiec (AfD). Notowania tej ostatniej mogą wzrastać, jeśli pojawią się dodatkowe zagrożenia i wydarzenia związane z imigracją, wojną na Ukrainie i pogłębiającym się kryzysem gospodarczym.

Na dalszych miejscach będą rządzący obecnie socjaldemokraci (SPD) oraz Zieloni. Los FDP jest nieznany i może wisieć na włosku. Lewica (die Linke) może zostać całkowicie wyeliminowana ze sceny parlamentarnej przez Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW).
Jak w tej wielopartyjnej układance wybrać kanclerza i stworzyć większościową koalicję? Niemcy mają w tym spore doświadczenie. Opcji koalicyjnych, które przerobiono w republice federalnej od momentu jej powstania jest naprawdę sporo. Niezależnie jednak od wyniku negocjacji rządowych, niemiecka scena polityczna zostanie gruntownie przebudowana. A przecież aktywna i rosnąca w siłę opozycja również wywierać może wpływ na politykę państwa, choć ograniczony,
CDU wyklucza jedynie koalicję z AfD i BSW. Co do tej pierwszej, to jakiś sojusz wydawałby się dość naturalny. Mówił o tym niedawno związany z niemiecką prawicą przedsiębiorca i założyciel szeregu start-upów, popularny w mediach społecznościowych Christian Reber, założyciel platformy Wunderlist. Programowo wszystko się zgadza – chadecy mogliby zawrzeć koalicję z drugą najsilniejszą partią czyli suwerenistyczną prawicą. Tego jednak nie zrobią, bo AfD jest najbardziej izolowanym ugrupowaniem w Niemczech na poziomie parlamentarnym i zapewne takim pozostanie przez kolejną kadencję. Pozostaje zatem układ CSU z SPD i FDP, bo na współpracę z Zielonymi nie godzi się na tym etapie bawarska CSU.

SPD otwarta jest na współpracę ze wszystkimi poza AfD. Z chęcią utrzyma choćby część władzy w dowolnej konfiguracji. Zieloni gotowi są również do koalicji z większymi partiami, poza AfD i BSW.

AfD nie wyklucza współpracy z nikim poza Zielonymi i SPD. BSW z kolei twierdzi, że może współpracować z Alternatywą dla Niemiec na poziomie parlamentarnym, popierając niektóre słuszne jej zdaniem inicjatywy AfD w Bundestagu.

Mamy zatem niemal jasność, że przyszłym kanclerzem Niemiec zostanie lider CDU, Friedrich Merz, niezależnie od tego z kim stworzy większość. Możliwe jest również powstanie gabinetu mniejszościowego, mało stabilnego i pogrążonego w permanentnym kryzysie.

W każdym z tych układów będziemy mieli na pewno AfD i być może BSW jako ostrą parlamentarną opozycję, która szykować się będzie do wygrania kolejnych wyborów. Jeśli AfD nie zgłosi gotowości na koncesje z systemem, grozi jej w międzyczasie delegalizacja. A to już poważnie zachwieje stabilnością niemieckiej polityki, sprowadzając ją na dno kryzysu.

#Niemcy #wybory #AfD #BSW #Bundestag #CDU

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Czy Polska zostanie wciągnięta na pierwszą linię frontu walki z Rosją?

Trochę się uspokoiliśmy, gdy Donald Tusk czy Radosław Sikorski zapewnili, że nie ma planów wysłania wojsk polskich w jakimkolwiek charakterze na Ukrainę.

Nie wiadomo jednak czy nasz spokój nie jest przedwczesny. Pamiętajmy, że po każdej z tych deklaracji słyszeliśmy warunkowe „na ten moment”, „w obecnej sytuacji” czy „na tym etapie”. Nie zapominajmy też, że władze w Warszawie nie mają statusu podmiotowego i być może zaistnieją okoliczności, w których ulegną presji Zachodu i przystąpią do konfliktu.

Może tak się stać, pomimo ostrzeżeń płynących również ze strony ludzi związanych z wojskowością, jak choćby Artura Jagnieży, doktora nauk wojskowych:
„Kiedy zatem słyszymy jak Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego mówi: ‘Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani myślę żaden z was, przegrać tej wojny’ to zgadzając się z prawdopodobieństwem takiego scenariusza wydarzeń wiedzmy, iż najlepszą receptą na wygranie takiej wojny jest wejście do niej na samym końcu”.


Wiara w konieczność, nieuniknioność wybuchu III wojny światowej z naszym udziałem jest wśród polskich polityków i ekspertów wszechobecna, podobnie jak przekonanie o tym, że Rosja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa.

Dlatego rok 2025 spędzimy znowu w napięciu, licząc na to, że wybuch i apokalipsę można będzie odsunąć nieco w czasie. Nietrudno przewidzieć konsekwencje pozapolityczne utrzymywania się takiego stanu. Polakom towarzyszyć będzie nieustanne poczucie nerwowości i niepewności, pogłębiane dodatkowo przez kryzys gospodarczy, w którym się powoli pogrążamy wraz z całym kontynentem. Ten ostatni jest zaś również związany z poczuciem ryzyka. Nikt nie będzie inwestował w Polsce i tworzył nowych miejsc pracy, gdy władze naszego kraju opowiadają nieustannie, że jesteśmy państwem frontowym. Wzajemnie nakręcająca się spirala pogrąży nas w odmętach depresji – ekonomicznej i psychicznej.

Zaklęty krąg przerwać mogą wyłącznie radykalne zmiany polityczne i próba emancypacji, jeśli nie całej Europy, to choćby tylko naszego kraju na wzór Węgier Viktora Orbána czy Słowacji Roberta Ficy.

Noworoczne czarnowidztwo? Nie, po prostu realistyczne spojrzenie na perspektywy kolejnych dwunastu miesięcy.

#kryzys #wojna #Ukraina #gospodarka #depresja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Czy jest szansa na zakończenie wojny w 2025 roku?

Zapewne, niestety, nie. Przynajmniej na razie na to nie wygląda.
Mamy z jednej strony wyczerpanie zasobów jednej ze stron, czyli Zachodu stojącego za Ukrainą. Nowy rok będzie zatem obfitował w próby przerzucania się ciężarem utrzymania Kijowa. Konflikty na tym tle, głownie między USA a Europą, doprowadzić mogą do decyzji o tymczasowym wstrzymaniu ognia i jakimś zawieszeniu broni.

Stefan Wolff, profesor Uniwersytetu w Birmingham, zajmujący się bezpieczeństwem międzynarodowym, twierdzi, że cała ta sytuacja „postawi Ukrainę w obliczu presji dyplomatycznej ze strony nadchodzącej administracji Trumpa, by zawrzeć porozumienie i pod naciskiem militarnym Rosji zaakceptować utratę 20% swojego terytorium, które zostało zaanektowane nielegalnie przez Rosję po 2014 roku. Pojawi się również presja polityczna ze strony europejskich sojuszników Ukrainy, by kontynuowała ona walkę, której sama Europa desperacko chce uniknąć”. Wolff wpisuje się tym samym w argumentację wygodną dla Waszyngtonu, bo argumentującą kolejne wydatki Unii Europejskiej na militaryzację i zastąpienie tym samym podatników amerykańskich podatnikami europejskimi w wojnie, do której wybuchu doprowadzili Anglosasi.
Ten rok będzie zatem pełen rozmaitych zwrotów akcji. Po raz pierwszy od dawna coś będzie zależało od samej Europy. To ona zrezygnować może z wiary w mit rosyjskiego zagrożenia i odpowiedzieć Waszyngtonowi, że nie zamierza wypijać piwa, które naważyli Amerykanie. Aby tak się stało, musiałby jednak dojść prawdopodobnie do wymiany klasy politycznej w całym szeregu najważniejszych krajów europejskich, na czele z Niemcami. Nic na to nie wskazuje, choć sukcesy nastawionej pragmatycznie opozycji mogą stanowić jakąś formę nacisku na rządy.

Jeśli zatem obstawiać jakiś najbardziej realistyczny scenariusz, to moglibyśmy założyć, że w 2025 roku dojdzie do próby zawieszenia broni. Na ile się ona powiedzie, zależeć będzie głównie od Rosji. Jeśli zgodzi się ona na chwilowe zamrożenie konfliktu, będziemy mieli kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat forsownej militaryzacji Kijowa i całej Europy Wschodniej w ramach przygotowań do znacznie poważniejszego konfliktu. Jeśli Moskwa się nie zgodzi – istnieje szansa, że w 2025 roku bliscy będziemy zakończenia wojny na Ukrainie kapitulacją Kijowa, po której może nastąpić konferencja pokojowa mająca za zadanie zbudowanie trwałych podstaw nowej architektury bezpieczeństwa na naszym kontynencie.

Konflikt ukraiński nie zostanie uregulowany dopóki nie usunie się jego pierwotnych przyczyn. A te z kolei wykraczają daleko poza samą Ukrainę czy nawet nasz region Europy i mają charakter globalny. Po prostu na zmianę porządkowi jałtańsko-poczdamskiemu, który i tak utrzymał się nadspodziewanie długo, musi przyjść jakiś nowy kształt ładu międzynarodowego.

#wojna #Ukraina #USA #Rosja #Europa

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🎉🎄Skoro niebawem nowy, 2025 rok, to 🤩🤩 tradycyjnym zwyczajem 🤩🤩 składamy Czytelnikom naszego kanału najlepsze życzenia noworoczne: zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności! A dodatkowo życzymy też zachowania umiejętności krytycznego myślenia, bo nam się z pewnością w 2025 roku również przyda, może nawet bardziej niż wcześniej. Mamy nadzieję, że kanał @Biegmyśli będzie Wam w tym myśleniu towarzyszył.

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Rezultat wyborów na Białorusi jest oczywisty.

Wygra w nich Aleksandr Łukaszenko. Nie oznacza to, że równie jednoznaczna i prosta jest odpowiedź na pytanie o to, co dalej nastąpić może w stosunkach polsko-białoruskich.

Potencjał ingerencji polskiej w Mińsku jest znacznie mniejszy niż przed pięcioma laty. Nie oznacza to jednak, że nie istnieje on wcale. Wprawdzie zniknął już niemalże projekt medialny najbardziej szkodliwy w naszych relacjach, czyli Biełsat. Agnieszka Romaszewska, która za nim stała, po pierwsze straciła posadę, a po drugie nie odgrywa już roli najważniejszego centrum decyzyjnego w sprawach białoruskich. Obecnemu rządowi udało się jej pozbyć nie dlatego, że jego pozycja jest tak mocna, lecz po prostu wskutek zmiany priorytetów i obszarów zainteresowań Zachodu, dla którego organizowanie kolejnego „majdanu” w Mińsku przestaje mieć po doświadczeniach z 2020 roku większy sens. Nikt nie chce już wyrzucać kolejnych sponsorskich kwot w błoto. Podejście do Białorusi może się zmienić w kierunku potencjalnych poszukiwań kogoś wewnątrz systemu, kto chciałby dokonać przewrotu pałacowego. Kandydatów jednak brak, a służby białoruskie działają zdecydowanie skuteczniej od swoich odpowiedników w innych krajach postradzieckich.

Białoruś ma zatem szanse na względnie spokojny okres wyborczy i powyborczy. Nie ma natomiast szans na normalizację naszych stosunków ze wschodnim sąsiadem. W polskiej polityce zagranicznej wciąż dominują neoprometeiści na czele z Pawłem Kowalem, który niedawno spotkał się jako szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych z Pawłem Łatuszką, obecne jedną z dwóch najważniejszych twarzy emigracyjnej opozycji białoruskiej.
Wrogie gesty Warszawy będą wystarczającym powodem dla Mińska, by odpowiadać na nie w odpowiedni sposób. Być może na Białorusi znajdą się kolejni emigranci polityczni proszący o azyl. Możliwe też, że dochodzić będzie do okresowych zaostrzeń sytuacji i napięć na naszej granicy.

Tymczasem polska klasa polityczna pozbawiona jest elementarnego rozeznania w sprawach białoruskich, bo istniejące ośrodki analityczne zajmują się realizowaną na polityczne zlecenie propagandą, zamiast dostarczać rządzącym rzetelnych analiz. Prym wiedzie tu Ośrodek Studiów Wschodnich, który właściwie ogranicza swoją działalność do zwykłej publicystyki i najwyraźniej nie zauważa istotnych zjawisk na współczesnej Białorusi, z którą zresztą programowo i świadomie nie współpracuje.

W warunkach panowania kompletnej ignorancji trudno o racjonalne decyzje w polityce Warszawy wobec Białorusi. Nie ma też sensu oczekiwanie na to, że w obecnej koalicji rządowej pojawi się ktoś będący w stanie doprowadzić do jakiegoś nowego otwarcia w stosunkach polsko-białoruskich. W efekcie stan zamrożenia trwać będzie nadal, przerywany dodatkowo erupcjami wrogości w retoryce obu stron.

#Białoruś #Biełsat #wybory #Łukaszenko #Kowal

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Na Białorusi już w styczniu wybory, być może tym razem bez zamieszek.

Spokojny scenariusz przeprowadzenia kolejnych wyborów prezydenckich na Białorusi jest tylko jednym z możliwych do wyobrażenia.

Do głosowania dojdzie 26 stycznia. Oczywisty kandydat to Aleksandr Łukaszenko, który w tym roku obchodził 30. jubileusz sprawowania swoich rządów w Mińsku. Na początku roku zapowiadał nawet, że być może mijająca kadencja prezydencka będzie jego ostatnim okresem jako głowy państwa. Mówił Białorusinom, by przyzwyczaili się już do myśli, że ktoś będzie musiał go zastąpić. Później jednak ogłosił start w wyborach.

Obok niego w walce o głosy wyborców weźmie udział Oleg Gajdukiewicz, szef Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi, ugrupowania systemowej opozycji, lojalnie ustosunkowanej wobec Łukaszenki. Jest jeszcze kilku innych polityków zamierzających sprawdzić się w wyborach, lecz ich potencjał można ocenić jako śladowy.

Podobnie znikomy jest też potencjał emigracyjnej, sponsorowanej przez Zachód opozycji. Po wielomiesięcznej rywalizacji pomiędzy ośrodkiem litewskim (Swietłana Tichanowska) a polskim (Paweł Łatuszko) okazało się, że jedni i drudzy pozbawieni są jakiegoś większego zaplecza finansowego. Zachód postanowił zatrzymać strumień poparcia wcześniej do nich płynący. Właściwie spisał ich polityczne projekty i ambicje na straty.

Chcący obalenia obecnego systemu w Mińsku muszą zastanowić się nad innymi metodami, niż próba przeprowadzenia kolorowej rewolucji latem 2020 roku, która okazała się całkowicie nieudana.

Kryterium uliczne będzie tym razem znacznie trudniejsze do zastosowania, bo wybory zaplanowano na okres zimowy. Poza tym Łukaszenko przygotował się na ewentualność zamieszek, zapowiadając nawet, że gotów jest na całkowite zagłuszenie sygnału internetowego w przypadku groźby destabilizacji kraju.
„Rozumiałem do czego może dojść. Wojna u nas byłaby jeszcze bardziej krwawa niż na Ukrainie. Byłoby to u nas, ale jeszcze bardziej wszystko brutalnie. Ruszyliby na Smoleńsk. Jaka byłaby odpowiedź? Jak zareagowałaby Rosja? Znów na naszym terytorium mielibyśmy wojnę” – wspominał rok 2020 w listopadzie Łukaszenko. Uzasadniał w ten sposób ewentualne ograniczenia, które Mińsk wprowadzi, by nie dopuścić do próby kolejnej kolorowej rewolucji.

Ta ostatnia jest nieco mniej prawdopodobna, choćby z uwagi na to, że:
- Mińsk doszedł do porozumienia z Moskwą, która prawdopodobnie gotowa jest do wsparcia swego sąsiada i sojusznika, chcąc mieć na zachodzie stabilny, przewidywalny i gotowy do współpracy kraj;
- Zachód na razie nie ma pomysłu jak zrealizować scenariusz przęjęcia władzy. Emigracyjna opozycja jest w rozsypce. Realizowane w mediach społecznościowych (jak choćby Nexta) straciły wszelkie znaczenie i pozbawione są środków (jak np. polski Biełsat).

Nie oznacza to, że całkiem zniknęło ryzyko rozmaitych prowokacji. 26 testem dla białoruskich struktur państwowych, który da nam odpowiedź na ile wzmocniła je lekcja sprzed bez mała pięciu lat.

#Białoruś #wybory #Łukaszenko #kolorowarewolucja #prezydent

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Ukraińcy zostaną też w Polsce.

I nie wiadomo na ile będą skłonni do asymilacji, a na ile przechwyci ich nacjonalistyczny Związek Ukraińców w Polsce, otwarcie nawiązujący do OUN / UPA.

Proces ukrainizacji Polski trwa konsekwentnie od kilku lat, jednak szczególnie wyraźny stał się od 2022 roku. Według badań prowadzonych wśród mieszkających w naszym kraju przedstawicieli tego narodu, już teraz 15% z nich mieszka w zakupionych przez siebie na własność nieruchomościach. A to oznacza, że zapuścili tu korzenie na dłużej.

Jednocześnie miniony rok przeszedł pod znakiem zmieniającego się wzajemnego postrzegania Ukraińców i Polaków. Coraz więcej tych pierwszych twierdzi, że Polacy odnoszą się do nich negatywnie bądź nieprzychylnie. To jest nieuniknione. W warunkach pojawienia się dużej, kilkumilionowej grupy populacji odmiennej kulturowo, językowo i obyczajowo, z konieczności pojawić się muszą konflikty narodowościowe.

Ukrainizacja Polski doprowadziła do naruszenia struktury etnicznej i kulturowej Polski, do której przywykliśmy po 1945 roku. Właściwie większość Polaków nie przypomina sobie już sytuacji innej niż życie w kraju niemal monoetnicznym.
Konflikt z Ukraińcami będzie zatem narastał, chyba, że uruchomione zostaną odpowiednie działania prowadzące do ich asymilacji. W tej sytuacji w 2025 roku powinniśmy przede wszystkim zastanowić się nad:

- badaniem zjawiska przez niezależne instytucje naukowo-badawcze, wolne od politycznych stereotypów (to pozwoliłoby na wnikliwą analizę całego zjawiska bezprecedensowej dla naszego kraju imigracji);

- dyskusją o dalszych losach Ukraińców, w której można by użyć kategorii proponowanych wobec imigrantów nieeuropejskich przez austriackiego aktywistę i teoretyka imigracji, Martina Sellnera – przede wszystkim remigracji czyli przygotowania kompleksowego programu zachęt i stymulowania powrotu Ukraińców do siebie zaraz po zakończeniu działań wojennych.
Sprawa imigrantów z Ukrainy wpłynie zapewne również na mające się odbyć już za kilka miesięcy wybory prezydenckie. Zobaczymy w jakim kierunku.

#imigracja #Ukraińcy #remigracja #konflikty #Ukraina

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Imigracja będzie w 2025 roku jednym z najważniejszych zagadnień w Europie.

Zazwyczaj koncentrujemy się na imigrantach pozaeuropejskich, przede wszystkim w kontekście problematyki bezpieczeństwa (choćby kolejnych tragicznych w skutkach zamachów, jak choćby ten grudniowy w Magdeburgu).

W cieniu tego problemu pozostaje kwestia imigracji z Ukrainy, której masowość sprawia, że przyjdzie się nam z nią mierzyć nie tylko w nadchodzącym 2025 roku, lecz prawdopodobnie przez wiele kolejnych lat.

O tym przekonuje Aleksiej Pozniak z ukraińskiego Instytutu Demografii i Badań Społecznych. Przypomina on, że żadnych przymusowych wysiedleń Ukraińców znajdujących się przez lata zagranicą nie należy oczekiwać. Jego zdaniem, większość z nich zostanie już poza Ukrainą. Potwierdzają to kolejne sondaże przeprowadzane wśród nich w różnych krajach.
Dane Eurostatu wskazują, że obecnie w krajach Unii Europejskiej przebywa 7,7 mln Ukraińców. Biorą one pod uwagę nie tylko tych, którzy przyjechali po 24 lutym 2022 roku i uzyskiwali status uchodźców wojennych. Pamiętajmy, że degradacja gospodarcza Ukrainy trwała przez wiele lat, a szczególnego tempa nabrała po przewrocie w Kijowie w 2014 roku.

Czy te miliony kiedykolwiek jeszcze powrócą na Ukrainę? Oczywiście wiele zależy od scenariuszy wojennych i politycznych, dalszych losów tego kraju. Pozniak twierdzi, że
„jeśli będziemy mieli po prostu zamrożenie konfliktu bez żadnych gwarancji, że znów on nie wybuchnie – to jedno. A jeżeli pojawią się poważne gwarancje i powróci do nas choćby część terytoriów okupowanych przez Rosję – to sytuacja się zmieni”.


Pozniak nie do końca ma rację. Kwestia powrotu do domów nie jest związana wyłącznie z polityczną przynależnością określonych terytoriów. Chodzi bardziej o poczucie bezpieczeństwa i perspektyw ekonomicznych. Przy obecnej formule państwa upadłego (failed state) trudno oczekiwać powrotów na Ukrainę, nawet jeśli zamilkną działa i definitywnie skończy się konflikt zbrojny. Ewentualny powrót Ukraińców do miejsc ich pochodzenia wymagałby prawdopodobnie wielomiliardowych inwestycji. Tyle, że nie wiadomo kto miałby na takie inwestycje wyłożyć środki. Zachód nie będzie w stanie tego zrobić, bo sam borykać będzie się z poważnymi problemami gospodarczymi.

Rosja i Chiny raczej obawiać będą się ryzyka.

W efekcie musimy raczej przywyknąć do myśli, że miliony Ukraińców pozostaną w Europie, a do nich dołączą być może jeszcze miliony kolejnych. W ten sposób wciągnięcie w geopolityczną rozgrywkę Anglosasów przyniesie praktycznie kres istnienia narodu ukraińskiego w dotychczasowym kształcie.

#imigracja #Ukraińcy #Ukraina #UE #wojna

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨Czy w Polsce w ogóle analizujemy to, co dzieje się w BRICS?

Prawie wcale. Właściwie nie ma u nas kompetentnych analiz tego czym jest ta grupa i jakie są przed nią perspektywy rozwoju.

W 2023 roku powołana została fundacja Instytut Badań nad Grupą Państw BRICS. Jak czytamy w dokumentach ją powołujących, ma się ona zajmować realizacją następujących celów:
„1) prowadzenie badań i analiz nad przebudową geopolityczną świata; 2) prowadzenie działań w zakresie nauki, edukacji i oświaty służących promowaniu wiedzy o stosunkach międzynarodowych, 3) prowadzenie badań nad grupą państw BRICS, w szczególności ich pozycją i miejscem we współczesnym świecie; 4) prowadzenie działań w zakresie rozpowszechniania wiedzy o państwach tworzących grupę BRICS, przyjętych przez nie koncepcjach rozwoju oraz ich aktywności na arenie międzynarodowej; 5) prowadzenie działań na rzecz rozwoju współpracy międzynarodowej, w tym pomiędzy Polską i pozostałymi krajami Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględnieniem Europy Środkowo – Wschodniej, a grupą państw BRICS”.


Instytutowi udało się już zorganizować kilka konferencji i seminariów. Pełni on rolę przede wszystkim integracyjną dla środowisk zainteresowanych grupą BRICS. Jego zaletą jest gromadzenie bardzo różnych środowisk. Powstał z inicjatywy przedsiębiorców zainteresowanych od lat działaniem na rynkach krajów BRICS i taką działalność prowadzących. Dołączyli do nich ludzie nauki. Wśród tych ostatnich warto wymienić przede wszystkim politologa z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, prof. Gracjana Cimka. To właściwie jedyny na ten moment naukowiec zajmujący się analizą funkcjonowania BRICS.
Mało jak na kraj wielkości Polski. Jeśli do BRICS przystąpi w jakiejś perspektywie Turcja, to zapewne współpracę z tą grupą zacznie rozważać część krajów Unii Europejskiej, choćby takich jak Węgry. Jesteśmy już teraz jednym z niewielu krajów UE graniczących z państwem członkowskim grupy (Rosja) i państwem partnerskim (Białoruś).

Czekające nas przemiany ładu globalnego każą myśleć o różnych scenariuszach. Warto byłoby opracować już teraz analizę potencjalnych skutków stowarzyszenia Polski z BRICS, bo być może za jakiś czas będzie to jedna z niewielu opcji umożliwiających nasze ekonomiczne przetrwanie.

#BRICS #Cimek #nauka #gospodarka #integracja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 BRICS z dziewięcioma nowymi krajami partnerskimi od stycznia.

Gdy prawie 20 lat temu pojawiły się zalążki największego obecnie bloku współpracy gospodarczej, zapoczątkowane przez spotkania szefów dyplomacji Brazylii, Rosji, Indii i Chin, nikt nie spodziewał się, że będzie to równoznaczne z zapoczątkowanie najważniejszej struktury świata wielobiegunowego.
Następnie dochodziło do kolejnych rozszerzeń grupy. W ostatnich latach określa się ją już jako BRICS +, by nie dodawać kolejnych liter od których zaczynają się nazwy krajów uczestniczących w tym formacie.

1 stycznia 2025 roku uruchomiony zostanie po raz pierwszy nowy format współpracy z grupą. Nie jest to pełnoprawne członkostwo w niej, lecz status państwa partnerskiego, otwierający w przyszłości drogę do pełnoprawnego uczestnictwa w szczytach organizacji.

Wśród dziewięciu krajów, które potwierdziły już przystąpienie do BRICS w takim właśnie charakterze są państwa europejskie (Białoruś), latynoamerykańskie (Boliwia, Kuba), afrykańskie (Uganda), ale przede wszystkim azjatyckie (Indonezja, Kazachstan, Malezja, Tajlandia, Uzbekistan). Nad nawiązaniem tego rodzaju współpracy w dalszym ciągu zastanawiają się Algieria, Nigeria, Turcja i Wietnam.

Wraz z państwami partnerskimi BRICS obejmie zatem kraje zamieszkane przez połowę ludzkości i generujące 41% globalnego PKB. BRICS plasuje się już teraz na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o niektóre złoża i zasoby naturalne, produkcję szeregu towarów, w tym rolnych i spożywczych.

Krytycy BRICS zwracają uwagę na wewnętrzne sprzeczności w tej organizacji. Sceptycy podkreślają, że jest to luźna struktura bez własnych, stale działających instytucji. Sprzeczności są jednak czymś zupełnie naturalnym. Formuła BRICS pozwala właśnie na ich niekonfrontacyjne rozwiązywanie, umożliwiając dialog, jak choćby w przypadku chińsko-indyjskich sporów granicznych. Brak zinstytucjonalizowanej struktury umożliwia z kolei elastyczność i uniknięcie biurokratycznych zastojów.

1 stycznia przewodnictwo w grupie BRICS przejmie Brazylia. Konfrontacyjny stosunek Donalda Trumpa do wielu idei lansowanych w tej grupie (szczególnie dedolaryzacji obrotów gospodarczych) sprawia, że przed blokiem jest trudny rok, w którym będzie on zapewne podejmować decyzje nie tylko o poszerzeniu grona członków, ale też pogłębieniu współpracy.

Przełomowe w dziedzinie jej przyszłego rozwoju będzie podjęcie decyzji przez Turcję, która może stać się pierwszym krajem członkowskim NATO w gronie BRICS.

#BRICS #Brazylia #wielobiegunowość #dedolaryzacja #USA

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


Najpopularniejsze i najciekawsze polskie kanały w Telegramie.

W kategorii polityka:


Kurier - najpopularniejszy kanał z wiadomościami;
Myśl Polska - oficjalny kanał tygodnika Myśl Polska;
Wbrew Cenzurze - kanał programu Wbrew Cenzurze w Telegramie;
Barometr Polski- nowy kanał portalu barometrpolski;
Konrad Rękas: A nie mówiłem?- autorski kanał Konrada Rękasa;
Energia i polityka - autorski kanał Andrzeja Szczęśniaka;
Оlej w Głowie - kanał informacyjny;
ContentNews PL - agregator newsów;

W kategorii sensacja:
PAN WARSZAWIAK nagrania video, bez żadnej cenzury;
Polskie grupy i kanały | Telegram Polska- zestawienie popularnych kanałów;
POLSKI ŁAJDAK - skandalizujące nagrania z ulic polskich miast.

#polityka #Telegramie #kanały

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Robert Fico odpowiedział na prowokacje Kijowa.

Słowacki premier zapowiedział, że gazowy szantaż ze strony Ukrainy, który ekipa Zełenskiego sformułowała pod adresem Bratysławy, a także szereg antysłowackich wypadów reżimu w Kijowie, nie pozostaną bez reakcji.

W odpowiedzi Słowacy mogą m. in. uniemożliwić działanie mostu energetycznego pomiędzy obydwoma krajami, co jeszcze bardziej zwiększy deficyt energii elektrycznej na Ukrainie. Zapowiedział również podjęcie innych środków mających powstrzymać otwarcie nieprzyjazne wobec Europy Środkowej działania Kijowa.

Fico dodał jednocześnie, że jego kraj mógłby stanowić neutralną lokalizację przyszłych rozmów pokojowych.
„Pozycja negocjacyjna Ukrainy pogarsza się z każdym dniem, a Ukraina zapłaci za tę zachodnią przygodę ogromną cenę w postaci utraty terytorium i obecności obcych wojsk”

ostrzegł Kijów. Zapowiedział również, że wkrótce o pokoju na Ukrainie zamierza rozmawiać podczas wizyty w Turcji i w Stolicy Apostolskiej.

Robert Fico idzie w ślady Viktora Orbána. Słowacja po wizycie swojego premiera w Moskwie zaczyna nabierać znaczenie w stosunkach międzynarodowych znacznie większego od jej rozmiarów i obecnego potencjału. Na jej tle zachowanie polskich władz tkwiących w oparach absurdu i stereotypów jawi się jako całkowity brak umiejętności uprawiania dyplomacji i dbałości o interesy własnego kraju.

#Słowacj #Fico #Ukraina #Rosja #wojna

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 W ukraińskim parlamencie wybrzmiała krytyka dowodzenia tamtejszą armią.

Na ten temat wypowiedziała się deputowana Anna Skorochod. Stwierdziła w zasadzie że Siły Zbrojne Ukrainy stosują zasady niezgodne z obowiązującym prawem, tuszują wszelkie nieprawidłowości i nadużycia, a do tego ich dowództwo nie ponosi żadnej odpowiedzialności za zupełnie niepotrzebne i nieuzasadnione straty.

Skorochod podkreśliła, że wszelka krytyka dowództwa ze strony cywilnych polityków i parlamentarzystów zbywana jest stwierdzeniem, że tylko mundurowi mają prawo wypowiadania się na temat funkcjonowania armii, a osoby cywilne nie mają na ten temat pojęcia.

Stwierdziła, że w ukraińskim wojsku praktycznie nie istnieje żaden system karania za niezgodne z prawem praktyki i nadużycia. Badaniem przestępstw i nadużyć zajmują się dowództwa tych jednostek wojskowych, na których terenie miało do nich dojść. Prowadzi to do absurdalnej sytuacji, w wyniku której osoby odpowiedzialne za tragiczne często w skutkach zaniedbania czy ewidentnie błędne rozkazy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W najgorszym przypadku przenoszeni są do innej jednostki w takim samym stopniu. Niektórzy zaś są wręcz awansowani.

Świadomość zbliżającej się porażki demoralizuje wszelką armię. Nieuchronność klęski prowadzi do braku liczenia się z ludzkim życiem i absurdalnych, wydawanych wbrew wszelkim zasadom logiki rozkazów. Nie mamy żadnych danych statystycznych o nadużyciach w armii ukraińskiej. Sądząc jednak po liczbie przypadków opisywanych w mediach, które z reguły stanowią jedynie czubek góry lodowej, mamy do czynienia z całkowitą demoralizacją i rozkładem Sił Zbrojnych Ukrainy. Największym wrogiem i zagrożeniem dla Ukraińców stają się, paradoksalnie, ich własne siły zbrojne.

#Ukraina #wojsko #dyscyplina #Skorochod #demoralizacja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Profesor Uniwersytetu Warszawskiego zabrnął w opary rasizmu.

Wykładowca UW i specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych, Roman Kuźniar, nie po raz pierwszy wypowiada się w sposób naruszający podstawowe zasady etyczne świata nauki. Robi to pod szyldem stołecznego uniwersytetu, bez jakiejkolwiek reakcji ze strony jego władz.

Jego komentarze dotyczą propozycji Władimira Putina, który zasugerował, że można by rozważyć uruchomienie Gazociągu jamalskiego przebiegającego przez Polskę, co umożliwiłoby zażegnanie kryzysu energetycznego, w którym znalazła się Europa.
„Nie wiemy, czy Putin żyje w krainie czarów, czy w alternatywnej rzeczywistości. On nie wie, co mówi. Jest wspólna linia zachodniej Europy, Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o import surowców energetycznych z Rosji. Polska nie jest piątą kolumną Putina. Polska to nie są Węgry Orbana, czy Słowacja Fico. I Putin to pewnie wie. Ale tak jak w przypadku tych różnych wistów w kierunku Ukrainy, to jest próba łamania naszego wspólnego frontu”

powiedział politolog. Tym samym obraził przy okazji dwa kraje środkowoeuropejskie, sugerując im działania antyeuropejskie.

„Oczywiście Putin próbuje przerzucać winę. Putin szuka jakiegoś pęknięcia, rysy. To jest taktyka, którą znamy. W tej taktyce jest sporo naiwności, ale też takiej dziecięcej przebiegłości. My tę przebiegłość już prześwietliliśmy. Ta rosyjska, wschodnia przebiegłość jest nam znana, choć wcześniej Europejczycy przez wiele dekad jej ulegali. Dzisiaj już są na to immunizowani. Uważam, że taka rosyjska taktyka jest jałowa. Aczkolwiek Putin w swej naiwności, chytrości może wierzyć, że coś tutaj ugra. Ja bym jednak nie traktował tego poważnie”

– kontynuował. Kuźniar jednoznacznie przekroczył tu granice dopuszczalne nawet w publicystyce. Wypowiadając się pod szyldem UW użył retoryki o zabarwieniu rasistowskim, zarzucając narodowi rosyjskiemu określone negatywne, rzekomo wrodzone mu cechy.

Wyobraźmy sobie nieco zmodyfikowany wariant tej wypowiedzi, brzmiący np. tak: „ta żydowska, wschodnia przebiegłość jest nam znana”. Czy byłby to antysemityzm? Z pewnością tak, bez żadnych wątpliwości.

Kuźniar bezkarnie posługuje się retoryką paranazistowską. Ustaliliśmy, że szereg organizacji pozarządowych zamierza interweniować w tej sprawie u władz uczelni. Zobaczymy jakie będą tego skutki.

#Kuźniar #UniwersytetWarszawski #politologia #rasizm #mowanienawiści

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Uniwersytet Kijowski zwalnia profesora za słowa o Ukrainkach i kontyngencie obcych wojsk na Ukrainie.

Seksizm, brak patriotyzmu, łamanie zasad etycznych – takie zarzuty władze Narodowego Uniwersytetu Kijowskiego im. Tarasa Szewczenki przedstawiły profesorowi Wydziału Dziennikarstwa, Nikicie Wasilience. Władze uczelni rozwiązały z wykładowcą umowę.

Kilka dni temu Nikita Wasilienko powiedział w jednym z programów:
„Wyobraźcie sobie: minimum czterdzieści tysięcy mężczyzn z pieniędzmi i wygłodniałe kobiety. Mężczyzn, którzy nie mają za sobą doświadczenia frontowego, którzy wychowali się na dobrym europejskich żarciu. A naprzeciwko nich setki tysięcy wygłodniałych Ukrainek, tych, które nie zdążyły albo z innych przyczyn nie dały rady wyjechać; których mężowie albo polegli na wojnie, albo zostali inwalidami”.


68-letni Wasilienko jest jednym z najbardziej znanych i utytułowanych medioznawców na Ukrainie. W wywiadzie nawiązał do powszechnych przekonań Ukraińców na temat możliwego pojawienia się po zawieszeniu broni kontyngentów obcych wojsk pokojowych. W Europie zastanawiamy się nad innymi konsekwencjami takiej decyzji dla naszego bezpieczeństwa. Wasilienko spojrzał na taką możliwość pod innym kątem, rozpatrując ją od strony, powiedzmy, społecznej.

W całej nagonce na jego wypowiedzi nie chodzi bynajmniej o żaden seksizm, choć oczywiście agenda poprawności politycznej na Ukrainie odgrywa pewną rolę pod wpływem Amerykanów. Chodzi bardziej o podważanie sztucznego, rozdmuchanego turbopatriotyzmu, który profesor podważył, mówiąc prawdę co stać może się z żonami poległych i rannych w bezsensownej wojnie, na której giną tysiące Ukraińców. Przekaz o bezsensie i jałowości ich ofiary zabolał oficjalne czynniki w Kijowie najbardziej.
Za wypowiedź o charakterze publicystycznym, wygłaszaną w swoim własnym imieniu, Wasilienko poniósł najsroższe konsekwencje zawodowe. Na pewno nie sposób odmówić mu odwagi i niezależności myślenia. W Kijowie mamy obecnie ogromny deficyt ludzi z takimi cechami.

#Wasilienko #Kijów #Ukraina #wojsko #wojna

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Polska mogłaby uratować Europę przed kryzysem energetycznym.

Władimir Putin oznajmił o gotowości Rosji do dostarczaniu gazu Europie Gazociągiem Jamalskim.
„Zawsze opowiadaliśmy się za dostawami, zawsze byliśmy za odpolitycznieniem kwestii gospodarczych, przecież nigdy nie odmawialiśmy dostaw do Europy”

powiedział podczas konferencji prasowej we czwartek.

„Polska zamknęła tranzyt przez swoje terytorium, a przecież jest tam działający gazociąg, nikt go nie wysadzał, nie było żadnych wybuchów i jest on sprawny. Wystarczy nacisnąć przycisk i gotowe – gaz popłynie przez terytorium Polski. Nazywa się on Jamał – Europa i przebiega przez całe terytorium Polski. Proszę bardzo – uruchomcie go jutro i będziemy dostarczać gaz”

– mówił rosyjski prezydent.

Gazociąg Jamał – Europa ma długość 2000 km i biegnie od rosyjskiej miejscowości Torżok, przez Białoruś i Polskę, do niemieckiego Frankfurtu nad Odrą. Jego przepustowość wynosi 33 mld metrów sześciennych rocznie (ok. 100 mln metrów sześciennych na dobę). Operatorem jest spółka Europol Gaz, w której 48% udziałów ma rosyjski Gazprom. Akcje Gazpromu zostały w 2022 roku przekazane pod zarząd zewnętrzny w związku z nałożonymi na firmę sankcjami. Wskutek tych decyzji rosyjski gaz przestał płynąć do Europy przez nasz kraj 11 maja 2022 roku.

Polska znalazła się w ten sposób w sytuacji rozgrywającego, który może uratować europejską gospodarkę przed pogłębiającym się kryzysem energetycznym. Wystarczy podjąć decyzję polityczną. Sankcje wobec Gazpromu można ominąć dzięki określonym zabiegom prawnym w zakresie nadzoru właścicielskiego.

Nasz kraj mógłby czerpać w obecnych okolicznościach spore zyski, zawierając dogodne dla nas umowy tranzytowe. W Warszawie nad pragmatyzmem przeważa jednak ideologiczne zaślepienie nie pozwalające na jakiekolwiek relacje z Moskwą. Korzystają z tego amerykańscy dostawcy gazu LNG, znacznie droższego od surowca rosyjskiego. Tymczasem korzystanie z renty naszego położenia geograficznego mogłoby wiązać się z realnymi korzyściami, znacznie większymi niż pełnienie roli huba gazu zza oceanu.

#gaz #Jamał #gazociąg #energetyka #Rosja

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Partia Tuska zatraciła wszelki instynkt i umiejętność odczytywania nastrojów społecznych.

Jeszcze kilkanaście lat temu Donald Tusk, niezależnie od oceny jego poglądów na różne sprawy publiczne, wyróżniał się w polskiej klasie politycznej posiadaniem pewnego słuchu politycznego, czyli umiejętności dostrzegania i odpowiedniego reagowania na nastroje wśród Polaków.

Teraz, być może z wiekiem, a może wskutek braku rozgarniętych współpracowników, lider Platformy Obywatelskiej powoli owe umiejętności zatraca. Partia chwali się swoimi priorytetami podczas prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej, która rozpocznie się 1 stycznia i potrwa pół roku.

Deklaruje, że najważniejsze będzie dla niej „dalsze wsparcie Ukrainy”. Jak zamierza do niego dążyć? Po pierwsze, mają zostać opracowane „instrumenty wsparcia dla Ukrainy”. Tak, to nie pomyłka. Nie wsparcia dla cierpiących na poważne dolegliwości związane z kryzysem gospodarek europejskich, przedsiębiorców i podatników, lecz Ukrainy! Jakie to będą instrumenty? Możemy się tylko domyślać, ze pewnie będzie chodziło o wykorzystanie zamrożonych w UE rosyjskich aktywów na finansowanie z nich Kijowa. Tyle tylko, że taki instrument całkowicie już zburzy zaufanie międzynarodowe do UE jako lokalizacji ewentualnych inwestycji czy deponowania oszczędności. Odbije się zatem Europie czkawką, przed czym zresztą otwarcie przestrzegają Niemcy.

Punktem numer 2 polskiej prezydencji w UE jest dla PO „uszczelnianie systemu sankcyjnego wymierzonego w Rosję i w Białoruś”. I znów: sankcje to dodatkowe uderzenie w gospodarkę europejską, o czym wiedzą nawet najmniej błyskotliwi ekonomiści.

W PO uznają, że leży ono w polskim interesie, który najwyraźniej utożsamiają z interesami amerykańskiego sektora energetycznego i nie tylko.
I wreszcie pkt 3: „stabilne wsparcie finansowe i współpraca z Ukrainą w kontekście UE!”. To wszystko oczywiście nowomowa, do tego nikomu specjalnie niepotrzebna. Zapowiedź jest prosta: przejęcie przez UE ciężarów prowadzenia wojny od ograniczających swój udział w niej USA.

A teraz zagadka:
dlaczego Rafał Trzaskowski może przegrać wybory prezydenckie? I dlaczego PO sama może się znów odsunąć od władzy? Odpowiedź znacie.

#PO #UE #Ukraina #wsparcie #wojna

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli


🚨 Zamówienie dla Trumpa pod choinkę.

Takim specyficznym memem podzielił się syn prezydenta-elekta, Eric Trump. Oczywiście chodzi o ekspansjonistyczne zapędy ogłoszone przez jego ojca wobec Kanady, Grenlandii i Panamy.

Żarty żartami, choć w wydaniu klanu Trumpów bywają one mało przyjemne dla świata zewnętrznego, a już na pewno nie mają nic wspólnego z dyplomacją. Za każdą z zapowiedzi prezydenta-elekta kryją się jednak określone interesy, a może nawet kalkulacje polityczne.

W Kanadzie w tym roku odbędą się wybory parlamentarne. Prawdopodobnie dojdzie do nich w październiku, więc zostało jeszcze sporo czasu. Już dziś można jednak bez większego ryzyka obstawiać, że Partia Liberalna obecnego premiera Justina Trudeau poniesie w nich sromotną porażkę. Do władzy dojdzie zapewne Partia Konserwatywna, na której czele stoi obecnie Pierre Poilievre. Liberałowie są politycznie, kulturowo i mentalnie zbliżeni do amerykańskich Demokratów. Poilievre i jego ugrupowaniu bliżsi zdecydowanie są Republikanie. Kanadyjscy konserwatyści to przede wszystkim zwolennicy umiarkowania w kwestiach obyczajowych, a także liberalizacji gospodarczej i deregulacji utrzymanej w duchu libertariańskim. Trump właśnie na nich stawia, swoimi wypowiedziami ośmieszając Trudeau.

Ewentualne zwycięstwo konserwatystów to zbliżenie Ottawy z Waszyngtonem. Oczywiście, takie zbliżenie to nie żadna integracja, ale w przyszłości nie sposób wykluczyć dążenia i do takiego scenariusza, choć to odległa perspektywa.

Propozycje przejęcia przez USA Grenlandii to nic innego jak zapowiedź włączenia się Amerykanów do rywalizacji o Arktykę, która wydaje się już dziś nieunikniona. Wezmą w niej udział dwa mocarstwa – Rosja i Stany Zjednoczone. Poza nimi pojawi się też jeden gracz pośredni pod postacią Chin, którym zależy na funkcjonowaniu północnego szlaku morskiego przez Ocean Arktyczny. Do tego swoją rolę będą próbowały odgrywać również kraje skandynawskie, jednak ich znaczenie w porównaniu z największymi graczami będzie raczej niewielkie. Grenlandia i Dania będą bezwzględnie naciskane przez Waszyngton. Nie chodzi to o przekazanie wyspy Amerykanom, ale o uzyskanie przez nich na niej określonych koncesji.

Wreszcie Panama. Zapowiedzi Trumpa to przygotowanie retoryczne do realizacji jednej z obietnic, jakie złożył części grup interesów, które wsparły go w kampanii wyborczej, a jednocześnie jednego z istotnych punktów programowych Republikanów: konfrontacji z Chinami. Nie chodzi wyłącznie o Kanał Panamski, lecz szerzej – o ekspansję inwestycyjną i ekonomiczną Państwa Środka w Ameryce Łacińskiej, czyli w regionie, który USA uznają za swoją wyłączną strefę wpływów.

Na razie to tylko retoryka. Zobaczymy wkrótce jak nowa administracja przystąpi do realizacji tych trzech celów w praktyce.

#Trump #Kanada #Grenlandia #Panama #USA

🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli

20 ta oxirgi post ko‘rsatilgan.