🚨Na Białorusi już w styczniu wybory, być może tym razem bez zamieszek.Spokojny scenariusz przeprowadzenia kolejnych wyborów prezydenckich na Białorusi jest tylko jednym z możliwych do wyobrażenia.
Do głosowania dojdzie 26 stycznia. Oczywisty kandydat to Aleksandr Łukaszenko, który w tym roku obchodził 30. jubileusz sprawowania swoich rządów w Mińsku. Na początku roku zapowiadał nawet, że być może mijająca kadencja prezydencka będzie jego ostatnim okresem jako głowy państwa. Mówił Białorusinom, by przyzwyczaili się już do myśli, że ktoś będzie musiał go zastąpić. Później jednak ogłosił start w wyborach.
Obok niego w walce o głosy wyborców weźmie udział Oleg Gajdukiewicz, szef Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi, ugrupowania systemowej opozycji, lojalnie ustosunkowanej wobec Łukaszenki. Jest jeszcze kilku innych polityków zamierzających sprawdzić się w wyborach, lecz ich potencjał można ocenić jako śladowy.
Podobnie znikomy jest też potencjał emigracyjnej, sponsorowanej przez Zachód opozycji. Po wielomiesięcznej rywalizacji pomiędzy ośrodkiem litewskim (Swietłana Tichanowska) a polskim (Paweł Łatuszko) okazało się, że jedni i drudzy pozbawieni są jakiegoś większego zaplecza finansowego. Zachód postanowił zatrzymać strumień poparcia wcześniej do nich płynący. Właściwie spisał ich polityczne projekty i ambicje na straty.
Chcący obalenia obecnego systemu w Mińsku muszą zastanowić się nad innymi metodami, niż próba przeprowadzenia kolorowej rewolucji latem 2020 roku, która okazała się całkowicie nieudana.
Kryterium uliczne będzie tym razem znacznie trudniejsze do zastosowania, bo wybory zaplanowano na okres zimowy. Poza tym Łukaszenko przygotował się na ewentualność zamieszek, zapowiadając nawet, że gotów jest na całkowite zagłuszenie sygnału internetowego w przypadku groźby destabilizacji kraju.
„Rozumiałem do czego może dojść. Wojna u nas byłaby jeszcze bardziej krwawa niż na Ukrainie. Byłoby to u nas, ale jeszcze bardziej wszystko brutalnie. Ruszyliby na Smoleńsk. Jaka byłaby odpowiedź? Jak zareagowałaby Rosja? Znów na naszym terytorium mielibyśmy wojnę” –
wspominał rok 2020 w listopadzie Łukaszenko. Uzasadniał w ten sposób ewentualne ograniczenia, które Mińsk wprowadzi, by nie dopuścić do próby kolejnej kolorowej rewolucji.
Ta ostatnia jest nieco mniej prawdopodobna, choćby z uwagi na to, że:
- Mińsk doszedł do porozumienia z Moskwą, która prawdopodobnie gotowa jest do wsparcia swego sąsiada i sojusznika, chcąc mieć na zachodzie stabilny, przewidywalny i gotowy do współpracy kraj;
- Zachód na razie nie ma pomysłu jak zrealizować scenariusz przęjęcia władzy. Emigracyjna opozycja jest w rozsypce. Realizowane w mediach społecznościowych (jak choćby Nexta) straciły wszelkie znaczenie i pozbawione są środków (jak np. polski Biełsat).
Nie oznacza to, że całkiem zniknęło ryzyko rozmaitych prowokacji. 26 testem dla białoruskich struktur państwowych, który da nam odpowiedź na ile wzmocniła je lekcja sprzed bez mała pięciu lat.
#Białoruś #wybory #Łukaszenko #kolorowarewolucja #prezydent
🧠 Włącz myślenie - subskrybuj Bieg myśli ✅